Od kilku dni Internet żyje smutnym autobusem. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych wypuściło do sieci animację promującą raport z Centralnej Ewidencji Pojazdów, dzięki któremu możemy sprawdzić, czy karawan, jakim przyszło nam podróżować, w ogóle ma prawo toczyć się po drogach.
Dla tych, którzy nie znają i nie mają możliwości obejrzenia: jest smutny popsuty autobus, nikt go nie lubi, współczucie narasta, autobus postanawia się zabić, motylek go ratuje, autobus znów chce żyć, jednak jakaś kobieta znów włącza zgniatarkę i autobus zostaje zabity. Dobry, miły autobusik.
Na koniec pojawia się standardowy dla takich kampanii napis z motywem bachora: Nie miej litości dla niesprawnego autobusu, który wozi twoje dziecko.
Reakcja społeczeństwa jest dość łatwa do przewidzenia. Wszyscy pokochali mały autobus i nie podoba im się kampania. Wyrazy niezadowolenia składane są oczywiście w typowy dla komentarzy na youtube sposób. Wtedy do akcji weszli blogerzy. Jak kolejka po zupę rozrosły się posty o tym, że kampania jest świetna, ludzie to idioci i wstyd u nas puścić coś więcej niż reklamę jogurtów. Przyłączę się więc do ruchu i dodam trzy słowa od siebie.
Ta kampania ssie.
Tak, zrobiło mi się żal małego, czerwonego autobusu. Jest to o tyle dziwne, że Król Lew nigdy mnie nie ruszał. Sęk w tym, że to wszystko co z niej pamiętam. Smutny autobus. Nie mam pojęcia, jaki to ma związek z ewidencją pojazdów. Cały wątek busów wygląda właściwie jak metafora wykluczenia społecznego, którą zaprojektowano dla ułomnych dzieci. Jaka litość wobec autobusów? Czy ktoś potrafi się litować nad starymi ikarusami? Ktoś wsiada do wraków, bo są takie sympatyczne i milutkie? Nie. Wsiadamy do tych karawanów, bo na ogół nie mamy innego wyjścia. Kampania ładna, ale zwróciła uwagę na zupełnie inne zagadnienie. Gdyby nakręcić zwykły filmik, gdzie mała Basia odbiera świadectwo z paskiem i wsiada do autobusu, a ten zalicza efektowną kraksę, czyniąc z Basi kalekę ze skórą oderwaną od twarzy - wtedy przynajmniej zapamiętałbym, o co chodziło. Basia nie pochwali się babci ocenami, bo leży na OIOM-ie i będzie cud, jeśli w ogóle kiedyś się obudzi.
Jestem zwolennikiem niestandardowych reklam i niestandardowych kampanii. Pod warunkiem, że mają sens. Ta nie ma. No i żal mi tego biednego, chorego autobusiku. A dziecko sobie zawsze zdążyłbym, rrwa, zrobić nowe.
0 komentarze:
Prześlij komentarz