1. Zakaz podpisywania się adresem swojego bloga.
Zwłaszcza teraz, odkąd funkcjonuje Disqus i możecie w minutę zrobić konto z własną stroną. Obrzydza mnie szukanie sobie czytelników w ten sposób. Zwłaszcza, że wszystkie komentarze, których nie zaakceptowałem przez adres bloga i tak prowadziły do małych, niszowych kurników. Albo blogerek modowych wyglądających jak cielne krowy, które wysmarowały się klejem i wbiegły do szafy.
Oczywiście może się zdarzyć, że chcecie się odnieść do konkretnego tekstu. Rozwiązaniem jest Disqus.
2. Używanie emotikony 'xD', 'xP' i pokrewnych.
Dość proste. Tych emotikon na ogół używają dzieci na etapie zachwycania się czekoladą, żelkami i Conversami od matki za świadectwo z paskiem. Przynajmniej ja tak to widzę. A to mój blog.
3. Nadmierne wulgaryzmy.
Wiadomo, że czasem trzeba rzucić mięchem. Po to wulgaryzmy istnieją, by ich używać i dynamizować wypowiedź. Doskonale jednak pamiętam komentarze, z reguły pisane przez panienki, które brzmiały jak ja, kiedy sobie przypieprzyłem siekierą w nogę. Znaj złoty środek albo nie używaj wcale.
0 komentarze:
Prześlij komentarz