sobota, 31 października 2015



Zgodnie z obietnicą, dziś pracujemy w kooperacji z Andrzejkiem. Za nami miesiąc wspólnego mieszkania, pełnego ekscytujących momentów. Zbyt wiele tego na jeden tekst, poza tym lubię mieć koncepcję w zapasie, więc dziś prezentujemy wyłącznie toplistę muzyczną października.

Słowem wstępu: Generalnie Andrzejek źle znosi Amon Amarth o świcie, prawie tak źle, jak ja punk rocka, co nieco ogranicza nam możliwości wspólnego biesiadowania przy muzyce. W teorii. W praktyce znajdujemy masę szlagierów, które łapią nas za serce. Kolejność losowa.

1. Ed' Mans - Cztery życzenia



Klasyka śląskiej pieśni żenadnej. Andrzej zakochał się z miejsca, popłakał, a potem poszedł do kibla i długo, długo nie wracał. Chłopaki z Ed' Mans poszerzyli nasz słownik o takie frazy, jak pomaszkiecić. 
Trzeba zauważyć, że na początku października, kawałek miał poniżej dwudziestu tysięcy wyświetleń. Przez jakiś czas używałem tego, jako budzika, ale Kuc zaczął pytać, czy mieszkamy w pieprzonym Guantanamo.


2. Jacek Kaczmarski



Jeżeli w nocy budzi Cię wydarte z krtani Requiem! to znaczy, że Gintrowski ożył. Ewentualnie, że właśnie trwa jedna z naszych podlewanych kolacyjek i nie wytrzymaliśmy natłoku emocji. Kucowi na tyle spodobało się wykonanie koncertowe, że zaczął spać w skórzanej kamizelce.
Niewiele można powiedzieć. Kaczmarskiego i Gintrowskiego obydwaj darzymy wielkim szacunkiem i upodobaniem, w szczytowych okresach formy (i pijaństwa) potrafiliśmy mieć włączoną dyskografię przez bite 3-4 dni z rzędu. Tak, podczas snu również.

3. Burzum


Ja nic nie mówię, o moim zamiłowaniu do Burzum wiedzą wszyscy.
Ja nie mam zamiłowania do Burzum. Idę spać, kiedy Kuc pracuje, a Kuc ma w sobie na tyle człowieczeństwa, by włączać Burzum dopiero, gdy zasnę. Słucham więc sporadycznie, kiedy obudzi mnie zimno, bo Kuc wyszedł na setnego papierosa w ciągu nocy. Pewną dozę sympatii zacząłem odczuwać do Vikernesa dopiero, gdy zaliczyłem drugą kłótnię Kuca z Panią Kucową. Te dwa głosy przypominające skrzyżowanie Himilsbacha z Maklakiewiczem i przepaloną piłą spalinową brzmią identycznie jak wokal. Jeśli chcecie Burzum w wydaniu z chórem - poczekajcie, aż ten wesoły duet znów się posprzecza.
Wciąż nic nie mówię. Chociaż Andrzej miewa ciężkie momenty, kiedy leży z łbem pod trzema kołdrami, dwiema poduszkami, z paczką tamponów w każdym uchu, próbując jeszcze schować głowę do walizki, a my wciąż szukamy konsensusu...
Ta, konsensusu...

4. Małe piwko z korzeniami


Siedzę spokojnie i nagle słyszę z kuchni zalotny gwizd Kuca. Wiem, że opór jest daremny. Wkładam trzewiki i idę po...małe piwko, małe piwko z korzeniami...
Raz próbował walczyć. Skończyło się dwudziestoma minutami zalotnego spoglądania, od gwizdania prawie zesztywniała mi morda, ale finalnie wyszła mała krata piwa i dwie flaszki. Z korzeniami. 

5. Few days (i kilkaset innych szant)




Ja po prostu kocham szanty. Świadomi są tego wszyscy, którzy mają nas w znajomych na Facebooku. Andrzejek kiedyś uznał, że szanty brzydko kojarzą mu się z byłą. Nie zmieniliśmy muzyki. Zagwizdałem po prostu zalotnie, Andrzej włożył buciki. 
Ja też kocham szanty. Resztę potwierdzam. Inna kwestia, że mniej kocham zapętlanie się Kuca, który potrafi przez sześć godzin słuchać jednego Few days. Pod koniec chciałem mu zaproponować, że teraz ja mogę kopać, tylko niech wyłączy to cholerstwo. Wciąż nie mam obrzydzenia do szant. Mam do łopaty i kopania. Tak, zagwizdał.
Errata: Nie lubimy Hiszpańskich dziewczyn. W sensie, szanty nie lubimy, dziewczyny są w porządku, szczególnie te z Erazmusa, które zapraszają nas na domówki. Po prostu Andrzejowi brzydko się kojarzy, a ja nie mogę zalotnie gwizdać, bo przypomina mi się, ile razy przemaglowałem ten numer na obozach harcerskich. I mam niesmak.

6. Guns of Brixton



Jeśli uważasz, że Guns of Brixton może się znudzić, to jeszcze nie słyszałeś naszej składanki z kilkudziesięciu coverów. Akustyczne i elektryczne, po hiszpańsku i po angielsku, z ziemniakami i z frytkami, z kobiecym wokalem, z męskim wokalem, brakuje nam tylko dziecięcego chóru. 
Tak, Guns of Brixton to utwór szczególny, już w liceum matka prawie mnie wydziedziczyła, a do dzisiaj ma dreszcze słysząc Kiedy kopną w Twoje drzwi...
Pani Kucowa też ma czasem dziwną minę...
I sąsiedzi...i sklepowa..

7. Analogs



Jeden z niewielu zespołów, które obydwaj lubimy. Katujemy namiętnie utwory jak  Poza prawem, Przegrany, Blask Szminki. 
I Strzelby z Brixton, nie zapominaj o Strzelbach... Dodam jedynie, że nie ma niczego tak przerażającego, jak Kuc patrzący zalotnie i świszczący coś o byciu wierną kochanką. To już wolę, kiedy gwiżdże instrumentalnie...

8. Ruskie pieśni, kozackie dumki...



Lubimy sobie posłuchać w środku nocy o śmiertnym boju. To nas uspokaja...
Ta, uspokaja. A ta staruszka z góry prawie zawału w nocy dostała, bo myślała, że znowu Ruskie wkraczają. Nie wiem co oni wlewają w tę drugą 0,7, że zawsze musimy przy niej śpiewać.
Nie nazwałbym tego śpiewaniem, raczej rykowiskiem...
Skoro rykowisko, to powinny być zrzuty...Swoją drogą, ten luj zawsze znajdzie sposób, by mi przypomnieć, że moja była miała licencję użytkowania jak Wikipedia...
Zrzutów nie ma, bo zakąszamy Andrzejku słoninką. 

9. Folk wszelaki. Prawie wszelaki.





  

Mamy szeroki zakres upodobań do kultur dawnych. Nie wiem co tu dodać więcej, mieszamy wikingów z Indianami i wychodzą nam Bieszczady. 
Albo Ryga.
Jaka Ryga? Mówię o mieszaniu muzyki.
A to fakt, zresztą do Rygi nikt jeszcze nie dojechał.
Bo zakąszamy.

10. Jacek Kowalski



Czasem dochodzimy do wniosku, że czas sobie zrobić przerwę od folkowych pieśni z czasów minionych, od refleksyjnych bardów i wtedy słuchamy, dla urozmaicenia, niefolkowych, nierefleksyjnych bardów i ich pieśni. 
Potwierdzam. Howgh.

Bonus, miejsce jedenaste.



Tego tłumaczyć nie trzeba. Piękne melodie przywodzące na myśl dawne czasy, szablę i szklanicę..
Nie pieprz, po prostu lubisz wkurzać swoją kobietę. A ja później śpię z głową w skrzyni na pościel. 
Spodobałas meni, spodobałas meni..
Następnym razem Was wyślę do niej.
Chyba do Rygi. 










0 komentarze:

Prześlij komentarz