poniedziałek, 5 maja 2014

10 mitów na temat studiowania


Części z Was od dnia dzisiejszego po wieczność Wesele i Potop będą kojarzyć się z czymś wyjątkowo obrzydliwym. To naturalny skutek traumy. Ja do dziś nie mogę nawet patrzeć na Sklepy cynamonowe.
Taki urok matury. Równolegle większość blogów wypełnia się spóźnionymi poradnikami czy wspomnieniami autorów. Teoretycznie również mógłbym zapodać historię w stylu a tam jedliśmy kremówki (a w praktyce opowiedzieć, jak zagapiłem się na uroczą blondynkę podczas egzaminu z polskiego i w ostatniej chwili odkryłem, że myśląc Rzecki piszę Wokulski). Pójdę jednak krok dalej w Waszą przyszłość i przełamię kilka mitów, które krążą o studiach. I w które część z Was ślepo wierzy. 


1. W dziekanacie żyją Nazgule
Prawdę mówiąc, nie wiem, skąd się wziął ten przesąd. Według miejskiej legendy pracownicy dziekanatu chodzą w czarnych kapturach, latają na wielkich jaszczurach i nawołują się porażającym wizgiem. Tymczasem na dziekanat trudno powiedzieć jakiekolwiek złe słowo. Nie tylko pomogą w miarę możliwości z każdym problemem, ale jeszcze podchodzą z wyrozumiałością do wszelkich idiotyzmów, na jakie można wpaść podczas studiów. Brakuje Ci dwóch świstków do kompletu dokumentów stypendialnych? Dostaniesz pieczątkę i adnotację Donieść w ciągu dwóch tygodni. Oddasz z dwumiesięcznym opóźnieniem indeks, który przypomina Meksyk po zmroku i nie ma nic wspólnego ze wzorem wypełniania? Nie uświadczysz nawet złego słowa. Zaliczyłem w życiu trzy dziekanaty i o każdym mogę powiedzieć w gruncie rzeczy to samo. 

2. Prodziekan pożera dusze
O ile kobiety pracujące w dziekanatach są przesympatycznymi istotami, o tyle prodziekan powinna być kanonizowana szybciej niż papież. Z racji uprawnień tolerancję na idiotyzmy studenta ma jeszcze większą, wręcz niewyobrażalną. Z uwagą wysłucha każdego problemu, a następnie zamiast powiedzieć Wina studenta, do widzenia, dołoży wszelkich starań, by znaleźć wyjście z sytuacji. Używam rodzaju żeńskiego, jakkolwiek miałem przyjemność mieć na dziennikarstwie prodziekana-mężczyznę i również na jego cześć pisano eposy. 

3. Moja wielka studencka ekipa
Jedna z moich ulubionych humoresek. Młode koty, które naoglądały się zbyt wielu amerykańskich filmów i śnią o studenckich stowarzyszeniach. W rzeczywistości relacje międzyludzkie są całkiem przeciętne. Grupki znajomych, czasem jakieś rotujące jednostki, wszyscy do kupy mniej lub bardziej się lubią albo po prostu tolerują. Trochę jak w korporacji. Darujcie sobie więc fantazje z młodzieżowych komedii. Czas dorosnąć.

4. Wieczny chlor
To w sumie połowiczny mit. Z reguły studia otwiera się ciężką pijatyką i ta tradycja trwa jakiś czas. Szybko jednak staje się to monotonne i prym wiodą bardziej kameralne spotkania przy różnorodnych trunkach. Imprezy wielkiego kalibru oczywiście nie umierają. Po prostu występują rzadziej. A że jeszcze bardziej spektakularne niż na początku - to osobna kwestia.  
Oczywiście są batony, które kupują dwie butelki cytrynówki, odpalają pierdzące głośniki w laptopie i po trzech godzinach rzygają albo proszą wszystkich o papierosa. Batony jednak nigdy nie były istotne dla świata. 

5. Ob.sesja
Dwa razy w roku akademickim Internet zostaje zalany informacją, że nadeszła sesja egzaminacyjna. Kolejne roczniki kretynów wysyłają sobie te same trzy piosenki na krzyż, produkują memy i zaczynają licytacje, kto ile kawy wypił. Zapominając, że matka robi im kakao albo zalewa te same fusy piąty raz, bo taniej. W praktyce sesja bywa męcząca, ale daleko jej do jakiegoś większego koszmaru. Większość zaliczeń jest prosta, zresztą wykładowcy też nie chcą Was oglądać więcej, niż muszą. Ot, przychodzi okres, kiedy trzeba się uczyć noc w noc i odpuścić wycieranie łokciem wszystkich barów w mieście.

6. Chińska zupa i parówki
Kto nie zna legendarnych opowieści o parówkach gotowanych w czajniku? W praktyce większość ludzi odżywia się mniej lub bardziej normalnie. Znałem wprawdzie człowieka, który przez większość życia w akademiku jadł kluchy z majonezem. Tyle że znałem sporo osób, a on był jeden. Sam kojarzę może ze dwie sytuacje, w których głód pobudzał fantazję. Innymi słowy - bywa, że przepisy typu konserwa na patelni ratują życie, ale na tyle rzadko, ze pamięta się każdy przypadek.

7. Ciężkie studia, ale studia
Jeśli ktokolwiek powie Wam, że studia są ciężkie, albo że na studiach zobaczycie, jak wygląda nauka, to po prostu zacznijcie się śmiać. Nie istnieje okres większego nieróbstwa niż studia. Przez większość czasu musicie jedynie przetaczać się z sali do sali i siedzieć, zostając królem sudoku, rozgrywając kolejne turnieje w pokera o puchar galaktyki albo oddając się innym rozrywkom. Jeśli ktoś z Was zada sobie trud, by sprawdzić, co było do przeczytania, sprawdzi to, zerkając przez łokieć sąsiada w jego notatki albo użyje wiedzy własnej, to jeszcze wyłapie ocenę z aktywności. Oczywiście wiele zależy też od prowadzącego. Powyższe słowa nie dotyczą kierunków takich jak medycyna. Tam funkcjonuje zasada maszeruj albo giń

8. Na studiach nic się nie robi
Zaskoczeni? To także mit. Mimo wszystko na każdym kierunku, na każdym roku i podczas każdego semestru znajdą się zajęcia, które będą wypruwać flaki. Ponadto, by bezboleśnie dryfować po czasoprzestrzeni albo rżnąć w pokera, należy najpierw mieć jakąkolwiek wiedzę. Uczelnie mają wysoki próg tolerancji na matołów, ale pewnego (braku) poziomu nie są już w stanie wytrzymać. Poza tym, po coś na te studia w końcu poszliście. I nawet jeśli to były zniżki na PKP - warto byłoby coś na nich zyskać. Cała sztuka w tym, by wynaleźć złoty środek między wiedzą, nauką, cwaniactwem i wkalkulowanym ryzykiem, które pozwoli Wam bez śladu zmęczenia pływać od semestru do semestru.

9. Ciężka praca popłaca
Nie, nie popłaca. To znaczy popłaca, ale nieadekwatnie do kosztów. Nie muszę nawet pytać, czy kojarzycie Dzień świra. Padają tam słowa Przez pięć lat stron tysiące, młodość w bibliotekach.
Jeśli Wasza wiedza nie wynika z fascynacji lub z zamiłowania, a jedynie z odwalenia dupogodzin nad książkami, to i tak niewiele Wam pomoże. Ani nie wzbogaci waszego życia. Dostaniecie tę samą ocenę, co facet, który noc przed egzaminem przeczytał opracowane zagadnienia. Tę samą. A jeśli w dodatku on zostanie zapamiętany jako ktoś zainteresowany przedmiotem, jako prawdziwy humanistyczny umysł, to będzie więcej wart od Was - wyrobników przekuwających jedne zdania w drugie, bez udziału myśli czy idei. Nawet błędnej. Pora dorosnąć. Czasy, kiedy kujoństwo dawało porządne efekty, odeszły.

10. Studia to czas studiów
Największa głupota, jaką ktoś może Wam wmówić. A przez to największa krzywda, jaką może Wam wyrządzić. Studia to czas dla Was. Co nie znaczy, że to czas, który możecie spędzić, nic nierobiąc. Tylko teraz macie okazje podejmować decyzje, a potem się z nich wycofywać. Znaleźć to, co chcecie w życiu robić i doskonalić się w tym. Albo zmienić plan. 
Musicie nauczyć się pić wódkę jak ludzie, nie gówniarze. Nauczyć się kłamać i opanować mówienie prawdy. Poszerzać własną wiedzę, zdolności i doświadczenie, jakkolwiek to rozumiecie. To jedyna okazja, kiedy możecie szukać szczęścia czy miłości w całym kraju. Teraz. Kiedy po trzech latach i tak musicie od nowa wybrać uniwersytet. Kiedy możecie w ramach mostu spędzić rok na innej uczelni. Albo po prostu się przenieść. Albo rzucić wszystko w cholerę, pokazać dojrzale palec lamentującym i zacząć od nowa. Jesteście już dorośli, chociaż jeszcze dzieciarnia, i macie prawo sami o sobie stanowić. I popełniać własne błędy na własny rachunek. Tak, jak uczyłem. Możecie wszystko, więc nie zmarnujcie tego na robieniu niczego. 
Na koniec drobna rada. Niektórym z was może być potrzebna za rok, za dwa. A niektórym już teraz. 
Często przychodzi moment, w którym ma się dość własnych studiów. I często mija. Czasem jednak jest to coś więcej niż kryzys. Czasem po prostu wiecie, że weszliście na złą drogę i zwyczajnie się szarpiecie. Przemyślcie wtedy swoją sytuację i swoją decyzję. Jeśli postanowicie przerwać studia i zacząć od nowa - zróbcie to. Nie szukajcie u innych zrozumienia. Przerwałem dziennikarstwo właściwie już po drugim roku studiów. Mało kto umie to zrozumieć - ja uważam, że to jedna z lepszych decyzji w moim życiu.
Mój znajomy przerwał prawo na czwartym roku. Tego nawet ja nie rozumiem. Ale on również jest zadowolony z decyzji. Nadszedł czas, kiedy sami stanowicie o swoim życiu i robicie to, co uważacie za słuszne. Bo konsekwencje i tak spływają na Was. 
Więcej stracicie, marnując trzy lata, niż tracąc rok albo i więcej. Trudno mieć siłę na pchanie życia do przodu, kiedy wkładacie masę wysiłku, by w ogóle wstać z łóżka. 


Żeby nie kończyć z takim patosem, powiem Wam coś jeszcze. Jeśli we wrześniu będzie dużo kucyków i będą aktywne, nauczę Was wszystkich sztuczek przydatnych przy studiowaniu. Obdarzę każdą kroplą bezcennego doświadczenia. Zapewniając Wam spokój, komfort i przewagę nad innymi.


Rzepie i jego wybrance. On się nie stresował maturami, a ona go znosi, więc też zasłużyła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz