piątek, 2 maja 2014

O studiowaniu dziennikarstwa




Co jakiś czas dostaję pytanie o dziennikarstwo. Ewentualnie słyszę, że ktoś z Was planuje studiować na tym kierunku. Niedługo zacznie się logowanie i kolejny rocznik głąbów wróci do oglądania Wiecznego Studenta i powtarzania wszystkim rymowanek o parówkach i chińskich zupach.
Poniekąd z ciekawości, poniekąd z przypadku, a głównie z powodu znajomych i legendarnej cytrynówki spędziłem dwa lata na dziennikarstwie. Nawet niespecjalnie chce mi się Was zniechęcać. Po prostu opowiem, jak to wygląda.

Ludzie

Studia zaczynają się w momencie, w którym poznajesz innych osadzonych. Ludzi, którzy idą na dziennikarkę można podzielić na następujące typy:

1. Osoby niewiedzące, co ze sobą zrobić
Właściwie klasyka. Ludzie z tej grupy zwyczajnie nie mają pomysłu na życie. Nie bardzo nawet wiedzą, co chcieliby robić. Studia wybrali drogą przypadku i instynktu sugerującego, że pisanie jest łatwe i będzie można spokojnie przezimować pięć lat. Nieszkodliwi, neutralni. Właściwie z nimi spędzisz większość czasu.
2. Ludzie za głupi na filologię
Was to nie dotyczy, bo jesteście z niżu, uczelnie przyjmują, jak leci i trzeba wykazać się nie lada talentem, by nie dostać indeksu z filologii. Niemniej sporo osób idzie na dziennikarstwo, bo nie dostali się na filologię i planują ewakuację po pierwszym roku. Prawdę mówiąc, nieźle kombinują.
3. Następcy Kuby Wojewódzkiego
Ludzie, którzy jakimś cudem są przekonani, że ich miejsce jest gdzieś w TVN. Chodzą na wszystkie wykłady i próbują odrobić dozwoloną nieobecność. Z reguły znajdują jedną osobę, którą zadręczają rozmowami o zajęciach i kolokwiach. Widząc, że niektórzy po zajęciach idą na piwo, ledwo ukrywają pogardę zza fascynującej księgi typu Polskie systemy medialne. Śmiesznie się trzęsą, gdy widzą kogoś, kto też ma 5.0, ale z frekwencją 50%, kacem gigantem i egzaminem, na którym lał wodę i opowiadał dowcipy 30 minut zamiast odpowiadać na pytania.
4. Szaranowicze
Kultyści dziennikarstwa sportowego. Realizują się głównie poprzez pisanie obszernych komentarzy do Ligi Mistrzów na Facebooku. Niemal na 100% mają na tapecie jakiś samochód albo modelkę obok samochodu. Mimo trzech lat studiów nie potrafią odróżnić felietonu od reportażu. Inteligencja ledwo pozwala im oddychać i chodzić jednocześnie. Miewają czasem zalety - na przykład dwa długopisy. Niezastąpieni podczas egzaminów ustnych - przy ich intelekcie nawet zerowa wiedza wydaje się encyklopedyczna i nie ma siły, by nie zaliczyć. 
5. Pomyłki natury, chodzące dowcipy
Jąkający się jak cholera facet, który chciał pracować w radiu. Panienka, która chce być dziennikarką, bo podobało jej się redagowanie gazetki ściennej w gimnazjum. Introwertyk pragnący być dziennikarzem śledczym. Przykłady można mnożyć.
6. Ukryte talenty
Właściwie jednostki. Z reguły pracują „w swoim fachu” albo robią coś na własną rękę. Studiują dla uzupełnienia własnej wiedzy i przyjemności. Rzadko kiedy takich osób jest więcej niż 3-4 sztuki. Przykładem niech będzie Tabletowo. Stworzyła je właśnie samica, z którą orałem dziennikarkę.

Dydaktyka

Na tym polu wszystko zależy głównie od uczelni. Zasada jest taka, że im starsze dziennikarstwo na wydziale, tym lepiej zorganizowane. Jeśli jednak traficie na słabą uczelnię zlokalizowaną na zadupiu albo po prostu na młody, utworzony celem zapchania murów studentami kierunek, jesteście w dupie.
W dziennikarkę - jak w martwą prostytutkę - można wepchnąć wszystko i od biedy będzie tam pasować. Pół biedy, jeśli zwyczajnie zmiksują Wam filologię z politologią. Znacznie gorzej robi się, gdy - w imię mnożenia ECTSów - ktoś wepchnie w plan jakiś sztuczny płód typu Wiedza o kulturze. Z dziadkiem, który tydzień w tydzień opowiada o bocianach. Można się pochlastać.
Przedmioty typowo dziennikarskie też nie są zbyt udane. Czasem wynika to z dostosowania poziomu zajęć do ogółu studentów. Wtedy właśnie spędzamy 1,5 godziny, analizując tytuły artykułów w prasie i odkrywając, że Dama skrobie się sama to lepszy nagłówek niż Kobiety dokonują aborcji. Towarzyszy tej rewelacji zresztą oburzony okrzyk połowy sali składającej się z grup 1 - 5. Czasem wynika to z biedy uczelni. Wtedy zamiast obsługi Adobe inDesign dostajecie semestr Scribusa - upierdliwego, sypiącego się programu freeware. Albo instalacji Wordpressa. Czasem problemy mają podłoże kadrowe - do dziś pamiętam ubaw, gdy poinformowano nas w trakcie praktyk, że mamy wiedzę nieaktualną od dwudziestu lat.
Często zaś nie ma jasnego powodu - wtedy macie studia zapchane historią mediów, historią agencji informacyjnych i na egzaminie wyłapujecie pytanie o nakład Rzeczpospolitej w 2006 roku.
Oczywiście zdarzają się świetni wykładowcy, prowadzący świetne zajęcia. No właśnie. Zdarzają.

Perspektywy zawodowe

Na sam koniec porozmawiajmy o odpowiedzi na nieśmiertelne Co chcesz po tym robić?. Co chcielibyście robić po dziennikarstwie?
Niektórzy z Was nie rozumieją, że felietonistami zostają osoby znane, o kojarzonym i szanowanym nazwisku. Praca dziennikarza polega na zapychaniu wierszówki pierdołami albo „szukaniu tematu” na ulicy. Wtedy nie tylko zapychacie wierszówkę pierdołami, ale jeszcze musicie najpierw znaleźć problem pokroju krzywego chodnika w swoim mieście. 
Drugą kwestią jest szansa na zatrudnienie. Tradycyjne media się kurczą, spada nakład i oglądalność. Każdego roku uczelnie wyrzygują tysiące „dziennikarzy”. Nikomu niepotrzebnych, nie mających o niczym pojęcia ludzi, których dopiero wszystkiego trzeba nauczyć. Jeśli komuś się marzy sprzedawanie tekstów na zasadzie wolnego strzelca - sugerowałbym dorosnąć.
Na sam koniec zaś przytoczę Wam pewną historię.
Mój kolega przez kilka lat był praktykantem w pewnej dużej, ogólnopolskiej gazecie. Kilka lat. Zaczął jeszcze w liceum. Podczas pewnej rozmowy z szefem - a było to świeżo po maturach - zasugerował, że rozważa studia dziennikarskie. W odpowiedzi usłyszał, że wtedy nie ma szans na zatrudnienie. CV w redakcjach dzieli się najpierw na dwa stosy - te, które mają w wykształceniu słowo „dziennikarstwo”, lecą do kosza. Reszta ewentualnie jest przeglądana. Studia dziennikarskie nie dają absolwentowi żadnej wiedzy, żadnej specjalizacji. W dodatku zazwyczaj wyrabiają złe nawyki, których potem trzeba się pozbywać. 

Jeszcze jacyś chętni na dziennikarstwo? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz