poniedziałek, 28 lipca 2014



Czasem na ulicy można spotkać niezwykłą parę. Ona piękna, urocza i pełna wdzięku. On kaprawy kloc lub neandertalczyk. Miłość - mówią jedni. Forsa - twierdzą drudzy. Pieprzona tragedia - mówię ja.
I mam rację. Dla niej doskonałość stanowi przekleństwo. Nie obsesyjne dążenie do perfekcji. Doskonałość. Cecha, z którą - ku własnej zgubie - się narodziła.

To tekst dla mężczyzn. I ideałów. Nie ma zbyt wielkich szans, że do nich należysz. Prawdopodobnie jesteś typowym kompromisem z desperacją, lepszą z aktualnie dostępnych samic. Ostrzegłem.

Trudno dziś o dobrą kobietę. Ulice pełne są zmutowanych uniseksów, które kobiecość widują na filmach albo uważają, że należy ją pokazać tylko na ślubie kuzynki i studniówce.
Przyszło nam żyć w epoce kobiet, których nie chce się wspominać przy kieliszku w gronie kompanów. Pozbawionych niewieściej wrażliwości i wdzięku. Zresztą, co mi tam. Powiem brutalnie.
To, co obecnie określa się mianem kobiety, najczęściej jest jakimś surrealistycznym żartem. Stylizowane na wyzwolenie babochłopy, które ubierają się jak mężczyźni, próbują myśleć jak mężczyźni, mówić jak mężczyźni i zachowywać się jak oni. Niektóre nawet wyglądają jak mężczyźni. W dodatku nie mają pojęcia o byciu facetem, więc robią z siebie karykatury na podstawie własnych urojeń. Kiedy ostatni raz słyszeliście interesującą wypowiedź kobiety? Myśl płynącą z jej umysłu, a nie z koślawej logiki kałmuka. Kiedy ostatni raz mieliście ochotę zwyczajnie objąć kobietę? Albo jej posłuchać?

Każdy z nas spotkał kiedyś ideał. Piękną nie tylko zwykłą, seksualną urodą, a czymś, co było nienazywalne; wyjątkowe. Mądrą niewyuczonymi od innych ideami, pustymi frazesami i mizernym aktorstwem, a wewnętrznym talentem do myślenia. Pamiętacie to, jak wiele potrafiły uczynić samym spojrzeniem, i zachwyt, że nie męczyły, nie okazywały się przewidywalnym balastem w dialogu. 
Na pamięci się skończyło.
Przebywaliście w ich towarzystwie nierzadko całymi latami. Przez cały ten czas wybierając kolejne, coraz to gorsze kobiety. Brzydsze, głupsze, nieinteresujące. Tylko dlatego, że czuliście się przy nich pewnie. Tylko dlatego, że nie mieliście jaj.
Coś wam powiem chłopcy. Zabijacie ideały. Mordujecie je platonicznym podziwem. Bojaźnią, która wpycha was w mierne, zachowawcze związki. One nie są ociemniałe. Zaczynają czuć się przeklęte, zbyt dobre. Zabijacie, a ich zwłoki lądują w objęciach kretynów i rutynowych zdobywców.

Nie jesteście z idealną kobietą, bo nie macie jaj. Instynktownie wybieracie te samice, od których czujecie się lepsi. Sakralizujecie ideały, czynicie je nietykalnymi. Sprawiacie, że zaczynają zazdrościć tym wszystkim prostym, przaśnym panienkom. Tworzycie popyt na te przygłupie, bekające, pozbawione charakteru. Później jesteście zaskoczeni, gdy te święte posągi nagle są w związku z batoniarzami, którzy ledwo potrafią złożyć zdanie złożone bez uduszenia się. 

Zdradzę wam sekret, chłopcy. Wszystkie te ideały są przede wszystkim kobietami - śmiertelnymi, nieżywiącymi się światłem słonecznym ani uwielbieniem kultystów. Jeśli spojrzycie na nie w ten sposób, zrozumiecie jedno. Nie ma powodów, dla których nie mogłyby Was pokochać. Cała Wasza bojaźń nie bierze się z ich klasy, a z tego, że Wasze dotychczasowe partnerki praktycznie jej nie miały. Pora wyjść z piaskownicy. Nie jesteście pieprzonymi chomikami, by biegać w kołowrotku aż zdechniecie. Nie chcecie dokonać żywota u boku typowego kompromisu z narastającą desperacją i uciekającym czasem. Pora oduczyć się chodzenia z asekuracją. Zresztą, jesteście lepsi od swojej konkurencji. Jesteście moim legionem. Nie będziecie próbować, bo wiecie, że to domena słabych. Słabi próbują, mocni czynią.
Idźcie po nie, moja hordo. Po idealne kobiety.


0 komentarze:

Prześlij komentarz