Nazgule, niedźwiedzie i zmarli.
Napisałem już kiedyś ten tekst. Dawno temu. Nie sądziłem, że odczuję potrzebę stworzenia go od nowa. Okazuje się jednak, że tak jak Mury Kaczmarskiego mogą być ponadczasową piosenką, tak dzień trupa może być ponadczasowym tekstem.
Samhain. Vetrablot. Dziady. Wszystkie kultury tego świata obchodziły dzień poświęcony zmarłym. Różnie ów dzień nazywając. My - współcześni - również obchodzimy taki dzień. Problem w tym, że powinien się zwać Nekrojarmarkiem.
Początek jest zawsze niewinny. Wokół cmentarzy mnożą się budy z kwiatami, zniczami i resztą repertuaru, a przez bramy nekropolii przepływa tłum uzbrojony w szmaty, kubły i szczotki. W gruncie rzeczy nic się nie dzieje, nie ma sensu hartować nerwów, lepiej przejść się do Biedronki, bo jutro nieczynna, a mnie miód pitny potrzebny.
.- Szczepan! Jeszcze trzy zielone weź, babci zapalim!
To cytat. Zapamiętałem dokładnie, bo został mi wykrzyczany w ucho, o ile krzykiem można nazwać wizg Nazgula skrzyżowanego z wiertłem udarowym i wieśniackim akcentem. Jednocześnie mogłem podziwiać Szczepana - dyszącą i wąsatą kulę toczącą się z powrotem od kasy w stronę zniczy. Przypominałoby to grę w kręgle, gdyby nie fakt, że kręgle na ogół stoją zamiast bić się między sobą o 'zielone', 'czerwone' i 'te ładne z krzyżem'. Nie chcecie pytać co się działo, gdy obsługa dorzuciła kilka kartonów towaru. A ja nie podejmuję się opisania tego. To jedyne skojarzenie jakie przychodzi mi do głowy:
Jak to możliwe? Mieszkam w dużym mieście, w dodatku wojewódzkim, a czuję się jak w jakiejś popieprzonej i niezbyt śmiesznej komedii w stylu "Kac Pacanów". Albo jak w Radomiu.
Halloween przeżyłem. I to osobna kwestia, którą omówimy. Nie chce mi się tu śmiać z kwestii 'satanistycznych praktyk' jakimi jest wkładanie sobie dyni na głowę. To już chyba wyszydził każdy. Pragnę dotknąć tego idiotycznego argumentu "Nie potrzebujemy Ameryki, mamy własne tradycje". No, mamy. I co z tego? Halloween jest zabawne. I fajne. Jestem wrogiem globalizacji kultury, wszelkiego multi-kulti i pokrewnych.
Dygresja: Tak mnie teraz naszło. Jestem ciekaw, czy którakolwiek spośród czytelniczek Kuca Filologa, które nie znają mnie osobiście, wie jakiego jestem wyznania. Do wygrania talon na Kuca i balon. W sensie - tak jak poprzednio - wezmę na piwo.
Sęk w tym, że Halloween nie godzi w żadną naszą tradycję. Nawet w tradycyjne chlanie wódy ze szwagrem, bo skoro się już zebraliśmy, a od tych kurhanów człowiek przemarzł..
Jak mówiłem, Halloween przeżyłem. I zdecydowanie ostatni raz wszedłem na teren jakiegokolwiek cmentarza w trakcie sezonu. Kiedyś mnq wyrysował zgrabnie całą kwintesencję nekrojarmarku - pogaduchy o dalszych krewnych i porównywanie grobów jakby to były fiuty pod prysznicem na siłowni.
Nie zliczę ile razy wpadłem na niedźwiedzia, który okazał się grubą babą w futrze. Gdzieś w tłumie mignął mi chyba nawet Szczepan i jego trzy zielone znicze. No trudno, taki urok święta, że przez bramę łatwo przejść się nie da. Najważniejsze, że w końcu jestem po tej właściwej stronie muru. Tutaj oczywiście rewia mody i kiczu. Albo ludzie trzęsą się z zimna, albo się pocą. Wszystko zależy od kreacji. Nigdy nie umiałem zrozumieć sensu strojenia się przed wycieczką pod kurhan i z powrotem.
Niby święto, niby jakaś powaga. Ale już widzę te trupy kręcące się jak turbiny pod płytą nagrobka, bo ktoś nie ma krawata. Później tylko trzeba dołączyć do zniczy różowych, niebieskich i żółtych kolejne - czerwone, coby dusza zmarłego mogła porzygać się w zaświatach i czas na rodzinne zbliżenie. Na przykład poprzez donośne obwieszczenie światu, że 'te gówniane róże pewnie stryj Zaplutek przywiózł'. Ewentualnie, że 'dwa groby dalej jakiś kutas kupił takie same znicze jak my'. Im dłuższa rozmowa - tym rodzina bardziej zżyta. Potem tylko skomentowanie wszystkich ludzi wokół - uwielbiam wtedy stać w zasięgu wzroku - i można wracać do domu. Na kielicha.
Ponarzekałem, więc teraz dam radę.
Chcecie uczcić czyjąś pamięć? Idźcie do knajpy w kilka osób. I opowiadajcie. Historie i anegdoty. Wypijcie za pamięć, a wracając przejdźcie przez cmentarz i nalejcie zmarłemu. On też ma ochotę.
Na kielicha.
Każdy to obchodzi jak chce. Ja tam często bywam na cmentarzach, bo lubię te miejsca, nie potrzebuję też odgórnie ustalonej daty, żeby zapalić świeczkę na grobach mojej rodziny i znajomych. Z jednej strony straszny jest ten cały kiczowaty jarmark, ten wyścig, kto lepiej ubrał grób albo w ogóle siebie ubrał ("ale się Wieśka wystroiła, patrz no, Jadźka!"), ale z drugiej gdyby nie ta data to mało kto by się zainteresował grobami i pomyślał o swoich umarłych w inne dni w roku.
OdpowiedzUsuńTo ja dam Ci radę, bardzo prostą, a rozwiązującą większość problemów cmentarnych. Rusz dupę z ciepłego łóżeczka o 8 to na cmentarzu nie będzie tłumu. Taka magia, w moim przypadku sprawdza się co roku, a też mieszkam w wojewódzkim mieście.
OdpowiedzUsuńZgadywałabym to wyznanie, ale chyba mi się nie chce skoro i tak nie pójdę z Tobą na piwo. Ale jakiegoś wyznania jesteś? Tzn. nie wyjedziesz w efekcie z jakimś ateizmem/agnostycyzmem?
O 8 to ja ruszam dupę, ale do ciepłego łóżeczka. Po prostu zacznę łazić na cmentarze nocną porą. I spokój i przyjemniej i bardziej nastrojowo.
UsuńNigdy nie wiesz z kim pić będziesz. Zwłaszcza w moim wypadku.
Nie, nie wyjadę z żadnym ateizmem/agnostycyzmem.
No to może w sumie spróbuję zgadnąć. Bo co mi szkodzi? Jakbym miała w coś strzelać to albo w opcję tak głupią, że aż prawdopodobną, czyli katolicyzm, albo rodzimowierstwo.
OdpowiedzUsuńZ tym rodzimowierstwem to byłaś całkiem blisko. Wręcz jak się uprzeć, to trafiłaś. Niemniej jednak..Świętowit to nie mój khm..repertuar.
UsuńJeśli nie rodzimowierstwo, ale całkiem blisko... Oh well, w kropce jestem. Rzuć jakąś wskazówkę czy coś.
UsuńNo to może rodzimowierstwo, ale nie słowiańskie? Obstawiałabym jakieś północne klimaty.
UsuńChyba mamy zwycięzcę.
UsuńAle wciąż nie jestem pewna, czy obchodziłeś Vetrablot czy Samhain ;)
UsuńVetrablot.
UsuńTak na prawdę to mamy dziś dzień Wszystkich Świętych a dopiero juto są Zaduszki i wtedy powinno się chodzić na cmentarz i modlić za wszystkich umarłych. :) Na cmentarz w Zaduszki lubię chodzić wieczorem, co polecam. Spokojniej i łatwiej o wyciszenie się. Co do tego, jak inni odbierają to święto, to już ich sprawa. Jak to w życiu, najlepiej się nie przejmować i robić swoje.
OdpowiedzUsuńCo do samego Halloween, to dla mnie to osobna kwestia, bo z jednej strony się cieszę (tego dnia wypadają moje urodziny, więc mogę spokojnie je świętować), a z drugiej mam ochotę wymordować dzieci latające za cukierkami po domach. W zeszłym roku zaatakowano moje okna jajkami, bo nie obchodzimy tego święta. W tym roku na szczęście był spokój.
Tylko jeśli uznamy terminologię i daty Kościoła za obowiązujące.
Usuń"Nekrojarmark" to idealne określenie, w moim mieście rok temu sprzedawano popcorn i watę cukrową przed bramą :|
OdpowiedzUsuńZ tym Twoim wyznaniem, podobno najprostsze odpowiedzi są najtrudniejsze... strzelam, że jednak katolicyzm, ale chyba bardzo się wygłupię z tym stwierdzeniem.
Cóż, przy zgadywaniu wygłupić się nie da..
Usuń..ale to było tak dalekie od prawdy, że nie ma chyba niczego bardziej odległego, niestety.
No cóż... Zapłon jak zawsze w porę (jak to mawiają), ale liczą się chęci (to także mi wmawiają). Jak już wcześniej zostało zauważone w naszym świętowaniu jest pewna rozbieżność dat. Ale nie o tym chciałam wspomnieć, lecz o postępującej komercjalizacji Wszystkich Świętych. Pamiętam jeszcze czasy (ba! nawet lata 90'! jeden z roczników przed dwudziestką) kiedy tak nie było, kiedy faktycznie ten dzień kojarzył mi się ze wspomnieniami i zadumą. Tak samo jak Boże Narodzenie z rodziną i radością, ale to już niestety przeszłość.
OdpowiedzUsuńTak więc powiedzieć chciałam, że tekst trafiony, jak zawsze, tylko to ja jestem tak kopnięta/ruda, że piszę dopiero teraz. A co do tłoku w wielkich miastach to też mam swoje doświadczenie i wiem, że na wielkich nekropoliach tłok jest cały dzień/wieczór, a na tych mniejszych o 20 już luźno i można spokojnie się zadumać, że "żyjesz, żyjesz i umierasz".