sobota, 28 grudnia 2013



Poradnik alkoholowy Kuca.
Co oznacza, że bezwzględnie dobry.
I skuteczny. I tylko dla pełnoletnich.









Nie oszukujmy się. Większość z Was w Nowy Rok nie wchodzi. Większość z Was się w Nowy Rok wtacza, wczołguje, albo w ogóle jest wnoszona. Mówiąc dosadniej: Ordynarnie zalewacie pałę. A pić przecież trzeba umieć. Zdobycie tej umiejętności nie jest tak skomplikowane jak gra na harfie, nie wymaga też tyle czasu, jest za to niezbędna i bardzo pomocna w wielu momentach życia. 
Dlatego też wyjmijcie notesy, długopisy, pani z trzeciego rzędu przestanie się tak zalotnie uśmiechać, bo i tak z racji płomiennych włosów konsultacje ma zapewnione. Gotowi? To jedziemy.

Zanim zacznie się picie

Jednym z najważniejszych etapów picia jest przygotowanie się do niego. Zarówno psychiczne jak i fizyczne. 
Zacznijmy od psychiki. Wszyscy wiemy jak kończy się nagłe odpięcie smyczy moralności w obliczu pijatyki. Znikają wszelkie hamulce, człowiek wlewa w siebie co tylko naleją i później impreza przypomina kostnicę, a połowę uczestników można co najwyżej obrysować kredą. Względnie markerem. I nie obrysować, tylko narysować na czole. Zgadnijcie co. Dlatego też warto dzień przed imprezą skoczyć na kilka piw do pubu. Lekkie wstawienie się sprawi, że następnego dnia nie będziecie tacy nakręceni na chlorowanie wątroby.
Prawdopodobnie idziecie na imprezę z jakimś bliskim kumplem, przyjaciółką czy kimkolwiek. Spora część mężczyzn ma po pijaku tendencję do wymierzania sprawiedliwości i bronienia swojego honoru nadszarpniętego zbyt długim spojrzeniem czy zadanym pytaniem o godzinę. Z drugiej strony spora część kobiet w pewnym momencie staje się niezwykle kochliwa. Dlatego też warto ustawić sobie z kimś komu ufacie słowo - klucz. I wbijać je w pamięć. Słowo - klucz jest to fraza, po której - niezależnie co myślicie, robicie i czujecie w danym momencie - przestajecie to robić. Odpowiednio wprasowane w mózg uchroni Was przed wyrzuceniem przez okno łóżka, bo skrzypi (autentyk!), zaliczeniem siostry kumpla, czy daniem komuś niepotrzebnie w mordę. Co najlepsze, takie hasło nie jest w żaden sposób wykrywalne dla otoczenia. Ot, ja i mój kumpel z roku używamy formuły "Jutro fleksja". Jeśli więc jeden z nas planuje zrobić coś głupiego drugi tylko wzdycha "Eh, jutro fleksja, znowu się zajedziemy". Działa od razu, a nikt nawet nie wie, że poszedł klucz. 
Kolejna istotna sprawa to podkład. Tu nie ma litości. Nie próbujcie też załatwić tego punktu wrzuconym na szybko kebabem. No chyba, że lubicie potem wypluwać kapustę pekińską. Co jeść? - spytacie. Odpowiadam więc: mięso. Tłuste mięcho, solidny kawał steka. Nie próbujcie żadnych wynalazków w bułce, w cieście i tak dalej - wszelkie pieczywo działa jak gąbka. Będzie trzymało w Waszym żołądku wódę, która już dawno powinna być przetrawiona. Żadnych sałatek, nie jesteście na lunchu z Chodakowską. Podkład ma być mięsny, tłusty i solidny.
Telefon. Zanim w ogóle wyjdziecie na imprezę usuńcie z listy kontaktów wszelkie ex. Spiszcie ich numery na kartce - wbijecie od nowa te kurhany wciąż nieudolnie dławionych uczuć w pamięć telefonu po powrocie. Oszczędźcie sobie strachu rano przed sprawdzeniem listy połączeń. 
I jeszcze coś - zróbcie sobie zapas papierosów. 
Po pierwsze nie będziecie nikogo doprowadzać do szału sępieniem, po drugie palenie różnych fajek przez całą noc nie skończy się dla Was przyjemnie. 

Gdy zaczyna się picie

Wszyscy wiemy jak zaczyna się impreza. Powitana, pogaduchy, odpalanie papierosów. Jakieś pojedyncze browarki wychylają się w tłumie. Mija kwadrans, ktoś traci cierpliwość i na stół wjeżdża flacha. Zauważcie, że bardzo rzadko podczas imprezy brakuje alkoholu. Za to niemal zawsze 70% zapasu schodzi w ciągu pierwszych dwóch godzin. Z tej obserwacji wynikają dwa morały. Po pierwsze: Jeśli macie słabą głowę (a za słabą głowę uważam kogoś, komu pół kilo na głowę wystarczy do szczęścia) to nie chlejcie w tempo opojów. Po drugie: schowajcie ze dwie flaszki i wyjmijcie na wypadek Wielkiej smuty. 
Jeśli widzicie, że na imprezie ktoś wyciąga niedozwolone substancje to nawet nie ważcie się ich dotykać. Albo popytajcie co bardziej doświadczonych znajomych jak kończy takie mieszanie. Jest bardzo wskazanym zagryzać wódkę. Wódkę zagryzamy kiełbasą, boczkiem i wędzoną słoniną. Albo śledziem i ogórkiem, o ile ktoś toleruje. Ja osobiście unikam ryb oraz warzyw. Bardzo możliwe, że na stół wjedzie jakieś ciasto, jakiś wynalazek z kremem. Z daleka od tego. Wytwory sztuki cukierniczej rzadko zostają w żołądku przez całą imprezę. 
Jest bardzo możliwym, że usłyszycie legendarne już ,,Ze mną się nie napijesz?". Odpowiedź jest zawsze taka sama ,,Nie napiję". Nie dawajcie się wciągnąć w kołomyję. Zwłaszcza, że większość użytkowników tej odezwy do niepijących z reguły kończy imprezę zaraz po północy spowiadając się w porcelanowym konfesjonale. Pijcie w swój rytm, to najzdrowsza metoda. 
Przejdźmy do kolejnego, niezwykle istotnego punktu. Mieszanie alkoholu. Jest nieuniknione, chociażby dlatego, że różne osoby przynoszą różnego rodzaju wódkę. Dawniej to jeszcze najwyżej się Bols z Wyborową zmieszał. Obecnie dochodzą miętówki, balsamy i wszelkie kolorowe wynalazki. A do tego..inne niż wódka alkohole. Unikajcie mieszania, a przede wszystkim pamiętajcie o jednej zasadzie.
Nigdy nie pije się słabszego alkoholu po mocniejszym. To gwarantowana śmierć, zwłaszcza jeśli nie macie wielkiej wprawy w piciu i łba z natury przystosowanego do rozkładania alkoholu. Cała reszta jest już nieco bardziej skomplikowana, bo każdy ma inny organizm. Ja osobiście staram się nie mieszać więcej niż dwóch rodzajów alkoholu. No, maksymalnie trzech, o ile trzeci jest umiarkowaną ilością. 
Z własnych doświadczeń wiem, że piwo oraz wódka względnie się lubią. Zwłaszcza, jeśli ów browar był jednolity i człowiek nie zafundował sobie wstrząsów typu 'lager, porter, stout, porter, lager'. 
Whisky lubi się właściwie z prawie każdym alkoholem, bo samo w sobie jest ciężkie i zdominuje wszystko.
Szampan nie lubi się specjalnie z wódką, zwłaszcza gdy było go zbyt wiele. Budzi również pewien niesmak połączony z piwem. Najgorszym błędem  jest mieszanie wódki z winem. Za takie połączenie człowiek dostaje nagrodę gwarantowaną - bilet do Rygi. 
Wiecie już co pić, nie wiecie jednak ile pić. Zasada jest - przynajmniej w teorii - taka, że pijemy aż poczujemy rausz. Wtedy następuje przerwa i do końca imprezy podtrzymujemy przyjemny stan. Oczywiście z tym bywa różnie, niemniej polecam nauczenie się jednej, podstawowej sztuki, która odróżnia człowieka pijącego od gówniarza chlejącego : Nie chlać w opór. Nigdy nie pijcie tak długo jak możecie. Jeśli już czujecie, że macie w czubie, pora powoli zacząć hamowanie i jedynie uzupełniać płyny. Ja przykładowo wiem, że zaczynam być duchowo mocny kiedy podczas procedury przelewu opieram czoło o ścianę nad pisuarem. Przestawajcie pić w momencie, kiedy jeszcze moglibyście śmiało i długo w siebie wlewać. I tak pewnie kilka kolejek Was nie ominie, sami też coś skubniecie z przyjemnością, a lepiej się delikatnie podlewać całą noc niż straszyć lwy do rana. 
Co jeśli jednak przegięliście pałę? Cóż, istnieją metody skutecznego trzeźwienia. W akademiku zawsze w połowie chlania była przerwa na barszcz z torebki - jakimś cudem działał rewelacyjnie. Dla Was jednak za późno. Świetnym rozwiązaniem jest..wytrzeźwienie. Eureka, co? Nie wiem czy to mój wrodzony dar, czy też każdy może to osiągnąć. Wyjdźcie poza obiekt pijatyki. Stójcie spokojnie w zimnie i ciszy. I skupcie się na trzeźwieniu. Żadnych bełtów - macie trzeźwieć, nie strzelać z kuszy. Swego czasu przeciągnęły się urodziny jednej znajomej. Wyszedłem z lokalu (idąc przez parkiet, więc po drodze zostałem królem balu i dostałem puchar najlepszego tancerza, a ja po prostu chciałem utrzymać równowagę). Trzydzieści minut później wróciłem zmarznięty, trzeźwy jak MONAR i tylko cuchnąłem spirytusem. Innym rozwiązaniem jest prysznic. Pozwoli Wam lekko się zresetować. Jeśli wiecie, że leżenie Wam szkodzi, nie dajcie się wepchnąć do trupiarni. Zamknięte, ciemne pomieszczenie wypełnione zwłokami poległych chlorów, pewnie jakaś miednica też się tam znajdzie - nie da się przeżyć. Jeśli jednak słuchaliście wszystkich porad, to ten krąg piekła raczej Was nie spotka.
A teraz dwie najważniejsze reguły. Święte
Reguła pierwsza. Powinnością każdego mężczyzny jest chronić kobietę, która się nawaliła i albo nie wie co czyni, albo nie wie co się dzieje i ma to w dupie. Jeśli znalazła sobie pijanego adoratora mężczyzna winien zebrać dwóch, trzech kompanów (by nie wyszło, że to walka kogutów o pijane mięso) i zwyczajnie uchronić ją przed głupią sytuacją. Wynika z tego jasno, że panna nawalona jest święta jak panna kumpla. No, może nieco mniej, bo jeśli zaczniecie uprawiać międzymordzie to jeszcze nie ma wielkiej tragedii, zakładając oczywiście, że jest stanu wolnego. 
Reguła druga. Jeśli poszedłeś na imprezę z własną partnerką, to automatycznie masz kategoryczny zakaz uchlania się. Pomijając fakt, że możesz być jej potrzebny w stanie sprawnym (i nie tylko o 'to' mi chodzi świntuchy. Chociaż o 'to' też) to zwyczajnie kobieta nie bardzo ma ochotę użerać się z półprzytomnym chlorem, czy też wstydzić się za niego. Takie zachowanie niemal gwarantuje, że przed następną imprezą Twoja samica znajdzie sobie nowego partnera. 
Po uchlaniu

Wyjmij puszkę coli, którą przezornie schowałeś i ją wypij. Pożegnaj się ładnie. Zrób zakupy - żarcie, papierosy, ciecz pitna. Zjedz coś gorącego i najlepiej pikantnego. Idź pod prysznic, kilkadziesiąt litrów gorącej wody skutecznie uchroni Cię przed helikopterem. I walnij się spać.



...A przed snem zaśmiej się z nieszczęścia wszystkich, którzy nie czytali tego poradnika i teraz cierpią. 






61 komentarze:

  1. Cukier przyspiesza spalanie. Alk...
    Wit C neutralizuje
    Wiec.na kaca czekolada bo zawiera cukier
    Kiwi ma duzo wit C i jest latwo dostepne
    Lub sok z kiszonej kapuchy lub ogorkow
    Poprawiv wyplukanym magnezem i potasem w tabsach
    Na koniec dla tych co maja bol.glowy polecam aspirynke;)
    I takie o to sa porady na drugi dzien co ich dopadlo SU SHI ;):P
    Po naszemu Kac albo suchoty;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ładnie, dobrze mieć takie kompendium wiedzy w jednym miejscu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Co do nagłego trzeźwienia, wymuszony bełt jest jak najbardziej pomocny, pod warunkiem, że jesteś na tyle trzeźwy, żeby nie pobrudzić sobie ciuchów a po wszystkim umyć zęby i przegryźć.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ładnie, tylko że ile osób tyle opinii...
    Są dwie szkoły od słabego do mocnego alko albo odwrotnie - ja nie używam żadnej z nich, poza tym że zwykle zaczne piwkiem, potem to już raczej mało ważne o ile przez jakiś czas się dany rodzaj popija. Wódka mieszana z winem? Ja tam nie widze przeciwwskazań.
    Wyjście na kilka browarków dzień przed docelową imprezą to raczej żeby więcej na tej docelowej można było wypić. Żeby się zniechęcić do picia to trzeba konkretnie zalać pałe dzień wcześniej...
    Trzeźwienie na zimnie czy pod zimną wodą to pic na wode. Co z tego że na chwile się lepiej poczujesz? Już naprawde lepiej wymusić nad muszlą i mieć spokój, ewentualnie pić dalej na nowe czyste konto. No i przed snem nie cola a woda, i to minimum! 0.5 litra, a cola jak najbardziej na drugi dzień. BTW. Warto też słodyczy zjeść przed piciem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do wyjścia na piwo dzień wcześniej, to myślę że Kuc ma tutaj rację. Komuś nieprzyzwyczajonemu do picia taka jednorazowa dawka obrzydzi "zew" dość skutecznie. Żeby to zadziałało tak jak Anonimowy napisał, to takie stopniowe "zaprawianie" kilkoma piwami trzeba by było zacząć wcześniej i robić to systematycznie. Tak przynajmniej zadziałałoby to w moim przypadku, gdzie największym życiowym achievementem było wypicie pół litra bez porzygu.

      Usuń
    2. Jedna moja mała uwaga, co do coli na drugi dzień. Kiedyś, gdy obudziłem się po imprezie z niemiłosiernym kacem, jedyną cieczą nadającą się do picia obecną w domu była cola. Kilka łyków i... gazowane rzygi. Tak więc osobiście nie polecam pić coli i w ogóle czegokolwiek gazowanego na kacu.

      Usuń
  5. Słówko o trzeźwieniu na zimnie. O ile faktycznie wypad na zewnątrz jest bardzo pomocny, bo zadziała szok świeżości i niskiej temperatury, o tyle powrót do miejsca imprezy zadziała przeciwnie i człowiek poczuje się gorzej niż przed wyjściem. Najgorszą opcją jest trzeźwienie na wietrze przed odwiezieniem przez kogoś autem - cieplutkim, skaczącym na polskich nierównościach.
    Co do fajek - potęgują złe samopoczucie. Polecam na imprezę zaopatrzyć się w e-papierosa.
    O mieszaniu różnego stężenia alkoholu czytałem, że żołądek/wątroba muszą sobie z tym radzić zupełnie inaczej, niż z jednym stężeniem. Podobnie jak wrzucenie do żołądka różnego pożywienia naraz.
    Jednak część opisująca moralną stronę picia stoi na najwyższym poziomie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Na drugi dzień, po dużym piciu, najlepiej rano wypić dwa piwka, od razu wraca stan z dnia poprzedniego połączony z cudowną błogością i trwa do wieczora, pomagając przejść kaca bez bólu. No i -niestety- najlepsza na kaca jest troszkę trawki i sex, człowiek jest taki na kacu odmóżdżony, że można bzykać się w nieskończoność:)

    OdpowiedzUsuń
  7. super reguła bawić się w cock blockera. rozumiem jeszcze jak to twoja znajoma czy siostra, ale tak... szkoda miec obitej mordy, a jak suka sama nie da pies nie wezmie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie miałem nawet nie publikować tego komentarza, ale czasem warto przedstawić przykład burackiego myślenia.

      Usuń
    2. No, widzisz. Z nekrofilią jest rozmaicie. Jeden potępia, drugi wręcz przeciwnie. Kolega pewnie jeszcze te trupy alkoholowe przed rżnięciem miejscowo lodem dochładza. Nic nie poradzisz, każdy ma swoje porno.

      Usuń
  8. NA KACA NAJLEPSZY JEST POSIŁEK!

    jezeli ktos ma słaba glowe moze sobie wrzucic cos (jadalnego)do kieliszka albo kupic kieliszki o mniejszej niz 25 ml pojemnosci.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kupić kieliszki o pojemności 25 czy 30, bo takim standardem jest 50, te większe to literatki czyt. setki, nie?

      Usuń
    2. Osobiście preferuję picie z 25'. Miło i gładko wchodzą. No i flaszka nie pęka w trzy rozlania.

      Usuń
    3. Jak już dochodzi do momentu, w którym siadam do flaszek (do jednej nie siadam) to mam ulubiony rozmiar.
      Nie wiem co prawda jaki pojemnościowo, ale do żołądkowej dawali kiedyś takie szotowe "mini whisky glass'y", więcej niż 25, jeszcze nie 50, ale 30 też nie.

      Usuń
  9. Dodam tylko i przede wszystkim unikajcie soku grejpfrutowego i gazowanego do zapijania wódki, no i brania lekarstw. Najlepszą zapitą moim zdaniem jest zwykła woda z duża ilością cytryny, aby zmniejszyć odrętwienie można pocukrować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do soku grejpfrutowego, to najniebezpieczniejszy jest on, gdy wykorzystać go do drinków, ponieważ doskonale maskuje ilość dolanego alkoholu. Jeśli się uprzeć, to można nalać prawie całą szklankę wódki i jedynie zabarwić i dosmaczyć ją odrobiną soku, nie idzie wyczuć. Mój dziadek ponoć za młodu taki specjał wraz z kolegami nazywał "łamicnotką";) Bardzo chwytliwa nazwa, swoją drogą

      Usuń
  10. Jaki świat byłby piękny, gdyby wszyscy faceci wbili sobie do głowy, że pijaną, znajomą niewiastę trzeba ratować od razu a nie śmiać się na drugi dzień...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby wszyscy mężczyźni byli szlachetni, to nie byłoby przed czym tych niewiast ratować (no, chyba, że przed jeszcze większym upiciem). Jednak na szczęście raczej na każdej imprezie znajdzie się jakiś honorowy facet (w moim kręgu znajomych zwykle jestem to ja, nieskromnie mówiąc).

      Usuń
  11. Co do wszystkich tych rad, zabrakło mi tutaj spożycia wody. Mówcie sobie co chcecie, chętni wypróbują i dowiedzą się, jak to jest czuć się jak młody Bóg nad masą ochlejusów z kacem gigantem. Bardzo dobrze PRZED ROZPOCZĘCIEM PICIA jest wypić tak z 0,5l wody, czystej wody. Oczywiście nie jednym ciągiem, ale tak w 2, 3 szklankach, spokojnie. Alkohol w naszym organizmie powoduje odwodnienie, dlatego warto przyjąć trochę przed, a potem w trakcie picia i po piciu uzupełnić wodę w organizmie.

    Dla mnie sprawdzone jest przed imprezą 0,5l wody, podczas imprezy tyle samo, po imprezie 0,5l. Pijąc z UMIAREM, tak jak opisane powyżej, następnego dnia obudzicie się w lepszym niż zazwyczaj stanie. Wielkości spożycia warto zwiększać, wraz ze wzrostem ilości alkoholu, ale tego wam nie powiem ile, bo to zależy od organizmu.

    P.s.
    Kuc filolog dobrze prawi, POLAĆ MU! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda jest. Jeżeli wiesz iż dnia tego będziesz pił, nawadniaj się więcej niż zazwyczaj już od rana i jeszcze wieczorem przed snem walnij jakiś płyn z cukrem (może być ta cola jak ktoś lubi). Pomaga głównie na kaca na następny dzień, bardzo. Za to zachlewanie się popitą podczas picia odradzam. Kończy się laniem wódy na wiecznie zalany żołądek i w niskim wymiarze kary lataniem do kibla co chwile w wysokim zlaniem się w wyro. Wierzcie mi, mieszkam w akademiku, widziałam RZECZY:)

      Usuń
  12. Co do łączenia wina i wódki się nie zgodzę. Ja uwielbiam wino i dla mnie mogłoby być na każdej imprezie. Jednak studenckie grono woli wódkę i mimo, że staram się odmawiać wódki, zawsze wypiję jeden ewentualnie 7 kieliszków. Nigdy mi to nie zaszkodziło. Jedynym zauwazalnym u mnie efektem przy 1 butelce wina i ok 4 kieliszkach jest efekt "torpedy", po którym każde 50 ml działa jak 100 ml ;).

    OdpowiedzUsuń
  13. Mili Państwo! Przed każdym baletem lub libacją, doskonałym sposobem jest wypić kieliszek albo kilka. Pozwoli to łatwiej znosić ilości alkoholu i więcej go wypić. Metoda działa już trzecie pokolenie. Salut!

    OdpowiedzUsuń
  14. A przed snem sprawiedliwego (pijaka) KONIECZNIE aspiryna lub polopiryna (w ilości zależnej od stanu) - na drugi dzień wstajesz jak nowo narodzony!

    OdpowiedzUsuń
  15. A teraz jak to wygląda naprawdę:

    1. Słodkie rzeczy są jak najbardziej wskazane (paliwo dla wątroby).
    2. Polecanie pieczarek pod alkohol, do tego z octem, pominę milczeniem. Mamusia za której pieniądze pijecie wytarga was potem za uszy jak rano znajdzie takie, praktycznie nie przetrawione, pieczarki na swoich ulubionych kozakach w korytarzu.
    3. Alkohol + pikantne jedzenie = problemy z cerą.

    A na dokładkę to gimnazjalne chrzanienie "pół litra starczy - słaba głowa, haha beka XD". Pokaż mi osobę, która nie jest zawodowym alkoholikiem i nie narąbie się pół litra. Dodam, że internetowe alter ego się nie liczy.

    A co do picia to wszystkie magiczne porady na nic się nie zdadzą jak nie ma praktyki. Jak ktoś myśli, że po dłuższej przerwie w piciu nie narąbie się wódą, bo zje x albo zrobi y to niech już lepiej w ogóle nie myśli tylko se chlapnie na zdrowie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. I zawał dla żołądka.
      2. Ładny opis, ubawiłem się. Co do pieczarek - mnie nigdy nie zaszkodziły. Ale skoro tyle osób naukowo je obala, to trzeba będzie wprowadzić erratę.
      3. Znaczy zjesz coś pikantnego na kacu i na drugi dzień odpada Ci skóra? To już lekki absurd.

      Gimnazjalne chrzanienie? Znajdź mi w tekście słowo 'beka'.

      Usuń
    2. Pikantne jedzenie może spowodować wysyp pryszczy, ale do tego nie trzeba w ogóle alkoholu.

      Usuń
    3. Co do punktu 2 to jest zależne od organizmu. Ale kompletną bzdurą jest mówienie że to nie działa. A dlaczego? Oto dlaczego warto uważać na lekcji chemii.

      Wszelakie marynowane rzeczy, typu ogóreczki, pieczareczki, cebuleczki, czosnek, główny ich składnikiem jest ocet, czyli 10% lub 6% roztwór kwasu octowego.
      Alkohol wszelakiego typu jest to alkohol etylowy. No chyba że ktoś pije alkohol samemu pędzony, to może trafić się trochę metylowego, jak barani łeb nie potrafi tego robić.

      W naszym żołądku jest to mieszane, z czego dostajemy BARDZO uproszczoną reakcję (nie wspominam o kwasie solnym który wydziela nasz żołądek i pozostałych chemikaliach wytwarzanych przez trzustkę i wątrobę, które wspomaga trawienie):
      CH3-CH2-OH (alkohol) + CH3-COOH --> CH3-CH2-O-CO-CH3 +H2O

      Estry takiego typu są trawione przy pomocy enzymów zwanymi lipazami. Polecam zagłębienie się w książki o tematyce chemii organicznej. Do tego należy zagłębić się trochę dalej, o pierwszeństwach reakcji różnych związków i o czasie reakcji danych związków. Jednak co do stwierdzenia o znaleźnych nie przetrawionych pieczarkach na ulubionych kozaczkach mamusi, to nie wiem ile słoików tych pieczarek należy w siebie wpakować, żeby tego nie przetrawić, ale zasmakować ponownie.

      We wszystkim należy mieć umiar.

      Usuń
    4. Pieczarki jak to grzyby, mają chitynowe ściany komórkowe, tragedia do przetrawienia.

      Usuń
    5. O ile zgadzam się z całą powyższą krytyką tego komentarza, zgodzę się też z tym o "praktyce". Pamiętam swojego pierwszego kaca w życiu - trwał 4 dni. Ani to żart, ani przechwałki - naprawdę. Dzisiaj, o ile po opróżnieniu z kumplem 0,7l na dwóch nie wpadniemy na pomysł żeby wypić jeszcze po dwa browary na łepka, to nawet nie mam kaca, a jeśli już to mija po 15 min. tak więc - jeśli nie jesteś zaprawiony w piciu, kaca nie unikniesz.

      Usuń
  16. Przy picu trzeba jak najwięcej.... Pić.
    Rozcieńczać alkohol jak najbardziej - pobudzać nery i wątróbkę do wydalania.
    Tłuste mięsa są okej... Ale obciążają i tak już obciążoną alkoholem wątrobę.
    Co do mieszania... Nie ma na to sposobu. Jedni mogą drudzy nie.

    Dwa lata temu piłem ze znajomkiem wódkę. No i o północy z lampką szampana na balkon [przecie północ, nowy rok]. Wypił pół lampki i padł na ryj. Ja dopiłem butelkę szampana i nie miałem problemu. Trzeba znać swoje możliwości.

    OdpowiedzUsuń
  17. "Nie oszukujmy się. Większość z Was w Nowy Rok nie wchodzi. Większość z Was się w Nowy Rok wtacza, wczołguje, albo w ogóle jest wnoszona."
    Mów za siebie, kucu. Od pięciu lat nie miałem nawet kaca w nowy rok :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewne w tym celu zostało zastosowane słowo ,,większość"

      Usuń
  18. Tyle szklanek wody (soków też ok) ile kieliszków wódki - i człowiek żyje na następny dzień. Pozdrawiam Kuca, ładnie napisane!

    OdpowiedzUsuń
  19. mieszanie alkoholi to mit rodem z gimnazjum. dla organizmu etanol to etanol i ma w dupie czy jest z wodki czy z wina, nie rozrozni.
    nie pic przy dziewczynie? super pomysl, na koncu pewnie prowadzi do sytuacji gdzie przez 2 lata nie byles z dziewczyna na zadnej prywatce?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. miesznaie ma zasadnicze znaczenie bo etanol jest rozpuszczony w roznych cieczach ergo inaczej sie go wchania i rozpuszcza np wino pobudza zoladek do duzo ciezszej pracy niz wodka dlatego jest dobre na trawienia. I nie napisal zeby nie pic przy dziewczynie tylko zebymy nie zalac sie w trupa chyba widzisz roznica co?

      Usuń
  20. Jeśli nie widzisz różnicy między nie pić, a nie narąbać się, to fakt. Nie powinieneś pić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Największa prawda, jaką zobaczyłam tego dnia.

      Usuń
  21. Nicorette. Zawsze przy chlaniu pomaga-zujesz, zoladek wydajniej pracuje, bo jakbys jadl. Nikotyna, o zaletach nawet dziecko wie. Mi zawsze pomaga. A nie pale wcale;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i dziecko wie, ja tam pierwsze słyszę, ale dzieckiem nie jestem to może dlatego.

      A co do poradnika, to część rzeczy wydaje się oczywista w teorii, ale w praktyce różnie bywa. Przydatna lektura, szkoda ze nie wrzucona przed świętami. Pozdrawiam

      Usuń
  22. Bardzo dobry poradnik. Dodatkowo polecam w trakcie picia lyknac pare tabletek magnezu a po powrocie do domu wziac aspiryne i jeszcze jakis magnez i witamine C.

    OdpowiedzUsuń
  23. Hahaha! Szkoda ze nie napisales tego poradnika jakies 10 lat temu;) bardziej by mi sie przydal;) jednak musze przyznac ze ciekawy I zabawny:)

    OdpowiedzUsuń
  24. Uśmiałem się do łez :) często po kawałku artykułu odpuszczam, jednakże tutaj dobre humorzaste fragmenty zachęcały do dalszego czytania.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  25. Co do helikoptera to polecam sprawdzoną metodę jak się go pozbyć, jak się drań jednak przypałęta. Noga na podłogę! serio. Pakujemy się do wyrka zostawiając nogę na podłodze. Kontakt z gruntem działa cuda. Nie wiem jak to działa, ale o dziwo, działa:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie taką sprawdzoną. Ja np. miewam helikoptery, którym uziemienie nie pomagało.
      Odkryłem inną metodę. Gdy wraca się do domu jeszcze duchowo mocnym, należy iść pod prysznic. I zwyczajnie usiąść, skierować ciepłą wodę na łeb, zamknąć oczy. Jakimś cudem nie mam wtedy helikopterów. Kończy się gorąca woda, człowiek wstaje, idzie do barłogu..i nic. Żadnych helikopterów.

      Usuń
    2. Na fizjologii mi o tym mówili :D. Zalany móżdżek odpowiadający za równowagę dostaje dzięki tej nodze więcej informacji o położeniu i dzięki temu działa sprawniej:);

      Usuń
    3. Hmmm... Z tą nogą to nigdy nie próbowałem. Mój sposób na helikopter to zostawić otwarty kibel i przygotowaną drogę do kibla, położyć się, jak chwyci to biegiem do kibla, wyrzygać się, a później śpię jak zabity. Jak chce wyjść to nie trzymam na siłę ;-) I jeszcze mała dygresja - według mnie lepiej niż "helikopter" ten stan opisuje wyrażenie "roller coaster".

      Usuń
    4. nie miewam helikopterów nawet przy najwiekszej fazie, piję kilkanaście lat a od kilku lat 4 dni w tygodniu i jestem szczęśliwy

      Usuń
    5. Prostszy sposób niż noga na podłodze - położyć się na brzuchu. Przetestowane wielokrotnie.

      Usuń
  26. Ja mam generalnie słaby łeb i słaby żołądek. Dopóki nie odkryłem pewnego magicznego sposobu każda impreza wyglądała podobnie- albo kilka kolejek i 2 dni dochodzenia do siebie, albo kilka piw i zero ostrej amunicji. A potem odkryłem magiczny sposób- na każdego kielonka duża szklanka niegazowanej wody mineralnej. Żadnych soków, sroków, coli, gazu itp. Czyściutka woda. I nagle od kilku zaprawionych w bojach muzyków rockowych usłyszałem że oni ze mną już nie piją, bo nie da sie tyle wypić;) A następnego dnia jak młody bóg;) Tylko szczać się chce na potęgę;)

    OdpowiedzUsuń
  27. Z uwagi na fakt, że głowę mam słabą i zawsze szybko odpadałem, to zdradzę mój sprawdzony sposób na poprawę możliwości i uchronienie się od maratonu spawalniczego.
    Na każdego kielonka- 1 pełna szklanka wody niegazowanej. Bez cytryny, soczków, smoczków, coli bo potem wszystko od tego boli. I nagle- z ust kilku mocno przygotowanych do życia w rodzinie rock and rollowych muzyków słyszysz- ja już z nim nie piję, pieprzony terminator. ;)

    A na poważnie- można po pierwsze wlać w siebie trochę więcej a po drugie- nie cierpisz dnia następnego tak bardzo. I gdy czujesz, że jest już dobrze zrób sobie przerwe na 2-3 kolejki. Zamiast tego chlapnij 2-3 szklanki wody + zimną kranówę na twarz. I naprawdę da się przeżyć każde oblężenie;)

    OdpowiedzUsuń
  28. Przed wyjściem z domu przyrządzacie sobie pół litra wody, wciskacie tam pół cytryny i kilka łyżek miodu. Po powrocie wypijacie, myjecie zęby i idziecie spać. Minimalizuje to straty, ale trzeba się narąbać umiejętnie,nie w trupa, tak jak kuc pisał, albo mieć drugi ośrodek nerwowy (jak dinozaury, ja niesamowicie narąbany potrafię z nienaganną dykcją podać taksówkarzowi adres pod który ma mnie wieźć).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do tej mikstury wbrew pozorom dosypać jeszcze dosłownie szczyptę soli, w ten sposób powstaje coś na wzór domowego napoju izotonicznego;) smaku nie zmienia, ale trener kolegi bardzo mocno podkreślał, wręcz z pogrubieniem, istotę tej soli w przepisie

      Usuń
  29. Mam jedno swoje zagadnienie a propos mięsa. O ile rzeczone mięsko przed imprezą jest fajną sprawą to jednak często na imprezach są serwowane jakieś kotleciki, kotlety schabowe, mielone, krokiety i tego typu podobne rzeczy które są ciepłe przez 15 miniut a na stole leżą całą imprezę :D, ich radziłbym nie jeść, bo z doświadczenia wiem że działają jak wpieprzenie połowy tortu na weselu :D

    OdpowiedzUsuń
  30. A ja Wam wszystkim coś powiem.
    Teoria teorią, opinie opiniami, ale muszę się Wam do czegoś przyznać. Praktycznie nie piję. I nie to, że abstynencja, nie, że choroba, nic z tych rzeczy.
    Mianowicie od picia wstrzymuje mnie ekonomia. Gabaryty posiadam względnie pokaźne, ale łeb to mi cholera z adamantium (nie mylić z "amelinium") odlali. Zazwyczaj mogę chlać całą noc, nie opuszczając kolejki [żadnej(ale to naprawdę żadnej)], mieszać, popić litewską starkę palonym piwkiem, a w międzyczasie opierniczyć pól karpatki (takiej prawdziwej, z ciężkim budyniowym kremem). Próbował jeden góral, próbował jeden Ślązak. Nie upili mnie. To po jakiego mam pić. Kasa puszczona w cholerę, stan odpowiedni osiągany rzadko...
    I dlatego jestem zwolennikiem legalizacji w PL

    Ale mam swój kryptonit... szampan tylko na start. Jak łyknę choćby jeden toastowy kieliszek po większej ilości innych trunków, zaczyna się odliczanie do klasycznego blackout'a i poranne słuchanie jaki byłem pocieszny (często także tulaśny)

    OdpowiedzUsuń
  31. Co do tego trzeźwienia na dworze. Z doświadczenia wiem, że działa. Ale raczej polecam to po skończonej imprezie, a nie w trakcie i dalej do picia. Najlepiej wracać z imprezy do domu pieszo. Ja zawsze wracam ze Starego Miasta czasami też z Dębca na Łazarz z buta (jak ktoś zna Poznań to wie, że może nie jest to jakoś cholernie daleko, ale dłuższą chwilę iść trzeba, szczególnie w stanie, lekko eufemizując, nietrzeźwości). Jeśli ktoś ma blisko do domu, albo impreza jest u niego, polecam kilka rundek po mieście. Ale jeśli stan nietrzeźwości dawno już przerodził się w stan głębokiego upojenia alkoholowego to, poza zwiększeniem dystansu do przejścia, polecam znaleźć sobie jakiegoś, nazwijmy go, opiekuna. Bo skończycie jak ja pewnego razu - rzucając pustymi butelkami wyjętymi ze śmietnika i śpiewając "Lust for life" do kamery przy jakimś sklepie (czasami chciałbym, żeby mi się film urywał, co się nigdy nie dzieje ;-) ). Fajnie ta historia dla niektórych może brzmieć - "he, fajnie, bania, aaaaa!". Ale nie polecam.

    OdpowiedzUsuń
  32. Zastosowałem i powiem że szacun bo działa!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  33. Heheszki, ale szampana to nie mieszać nawet z piwem. Parę lat temu w ten sposób zaliczyłem urwanie filmu na sylwestra: haha bardzo fajnie, wyszliśmy na fajerwerki, poszedł szampan, szok termiczny i kit.

    Parę głupich, ale nie oczywistych rzeczy: 1) Nie pijcie tylko w pozycji siedzącej, bo jak wstanie, to wszystko wam uderzy do głowy (tru story), 2) kiedy czujecie, że dotarła do was "fala euforii" to jest lampka alarmowa. Wtedy pijecie już tylko jak wam przez gadanie zaschnie w gardle. Inaczej heheszki i zamiast euforii będzie na drugi dzień płacz. 3) Mięso i woda przed - dwie kluczowe rzeczy. Piwo w ogóle odradzam, jak wiecie, że na stół wjedzie flacha. Nie dlatego, bo mieszanie (wątrobie to wszystko jedno, skąd czerpie alkohol, wbrew pozorom), ale dlatego że piwo jest moczopędne, a jak ktoś wspomniał: nie takie przypały się z tym wiążą.

    Rano z kolei przydają się napoje izotoniczne, aspiryna, magnez i porządna jajecznica. Zupka chinska wbrew pozorom tez dobra, bo pikantna i nawadnia. I przede wszystkim: na kacu aktywnym! Sprzątać, robić przysiady, siedzieć na fejsie i kłócić się o pierdoły i czasem na dwór by dotlenić wszystko. Kto chce leżeć w łóżku lub siedzieć w fotelu, ten sam siebie na męki skazuje.

    OdpowiedzUsuń
  34. Świetny, ogarnięty człowiek z ciebie, Kucu :D Już cię lubię!:D Ja jestem raczej z tych co mają słabą głowę, ale metoda jest prosta - dużo wody, owoców, orzechów - trudno jest znaleźć na imprezie jakąś zdrową przekąskę ale ciastka owsiane i inne takie można przynieść ze sobą. Kiedy ostatnio tak zrobiłam, to na początku niektórzy byli trochę zdziwieni, a później ledwo co mi zostało bo mnie wszyscy objedli. </3 Smuteg. Hm, o tym by pić w swoim tempie też trzeba pamiętać, oj tak. To jest bardzo ważne.

    OdpowiedzUsuń
  35. czasem dobrze jest ,,wyrzucić to z siebie" i wrócić do zabawy:D Tyle, że raz a nie całą noc -,-

    OdpowiedzUsuń