sobota, 29 marca 2014

Jak zrobić z kostek do gry kulki gejszy?

Od kilku dni Internet przypomina maszynkę do mięsa, w którą ktoś wepchnął jeden temat. Rośnie sterta listów otwartych, mnożą się komentarze domorosłych psychologów i socjologów. Hurtownie nie nadążają z dostarczaniem maści na ból dupy do aptek. Dlaczego? Cofnijmy się do źródła problemu...



Przyciemnione światło pada na stół tworząc pokraczne cienie. Czasem niektóre z nich ruszają się spazmatycznie w towarzystwie głuchych uderzeń kostek o drewniany blat. Nikt nie zwraca jednak na to uwagi. Nie ma zresztą tego stołu, podobnie jak nie ma cieni, kostek i stosów podręczników. Jest za to loch, wilgoć i narastający niepokój. Przeczucie, że stanie się coś złego. Zostali złapani. Aż ciężko uwierzyć, że po tylu niebezpieczeństwach wpadli tak głupio. Leżą związani i pobici. Mogą tylko patrzeć jak dwóch strażników z obleśnym rechotem ciągnie za nogi ich kapłankę. W niej ostatnia nadzieja, zdołała schować sztylet w rękawie. Nagle rozlega się grzmot, dziwnie podobny do odgłosu kostek uderzających o stół. Drobna elfka wyciągnęła ostrze, które właśnie pędzi w stronę tętnicy udowej strażnika. Szelest jej sukni przypomina odgłos przerzucanych kartek z kolejnymi statystykami postaci. Ostrze ze zgrzytem ześlizguje się z brudnego pancerza napastnika. Reszta drużyny patrzy na nią współczująco. Są przerażeni tak bardzo, że nie widzą jednego. Nie widzą, że elfka waży ze sto dwadzieścia kilo, ma zaawansowany trądzik i właśnie sapie nad piwem z sokiem. Cała ta sytuacja ją przerasta, chętnie zjadłaby WieśMaca na uspokojenie. Albo cztery. Tylko jedno z nich wciąż się szamoce, próbuje zerwać więzy. To Corgan, barbarzyńca, który nie może się pogodzić z ich losem. Raz po raz napina muskuły. Całe dwa kilo muskułów. Corgan znany również jako  Krzysiek jest na drugim roku informatyki, waży tyle co trzy kurczaki i nerwowo poprawia zapuszczane od liceum włosy. Liczył na małe tete a tete z kapłanką. Gdyby ją uratował, zapewne coś by się upiekło, wziąłby ją na frytki. Lubi takie, dupiaste i cycate, czuje się bezpiecznie, gdy może nie tylko objąć kobietę, ale i się w niej zakopać. Tymczasem musi patrzeć jak te najemne zbiry gwałcą jego wybrankę. Z nerwów tak się spocił, że za chwilę z jego koszulki odpadnie cały napis Blind Guardian, a smok na niej wygląda jakby właśnie wynurzył się z oceanu.
I tylko bezimienne przeznaczenie jest zadowolone. Zadowolone z tego, że panuje półmrok i nikt nie widzi tego, gdzie trzyma rękę opisując elfce kolejne etapy gwałtu. Dobrze, że założył luźną bluzę, może teraz nieco przesunąć się do cienia - dla podkreślenia dramatyzmu rzecz jasna - i spokojnie ubijać masło. 
Pokraczne cienie ruszają się na ścianie lochu. I na uderzanym regularnie stole. 

Ostatnio w Dużym formacie pojawił się wybitny tekst. Z czystym sercem polecam go każdemu. Opowiada on o kobietach, których postacie zostały zgwałcone w grze. Czym jest RPG, nie muszę chyba wyjaśniać - grupa siedzi przy stoliku, jedna osoba mówi, co się dzieje, a reszta o swoich akcjach. Wszyscy twardo wierzą w to, że są elfkami i tak dalej. Jak to wygląda w praktyce? Pozwolę sobie zacytować wspomniany artykuł.
- Mam dla ciebie czarodziejski trunek. Napijesz się? Pokręciłam głową. - Zła decyzja. W tym soku są tajne składniki. Pijesz - masz ochotę na seks. Nie pijesz - nie masz. Gdybyś wypiła, byłoby ci dużo przyjemniej. Zaczęłam się szarpać, próbowałam krzyczeć. Ten ktoś drugi nachylił się nade mną i zniżył głos: - Teraz delikatnie cię zgwałcę.


Później zaś mamy wspomnienia o tym, jak się czuła. Polecam, zwłaszcza dla takich smaczków jak:

Uciekłam i pobiegłam do łazienki zwymiotować. Poprosiłam mojego chłopaka na bok, opowiedziałam mu do ucha, co się stało, nie używając słowa "gwałt". Byłam zawstydzona i zapłakana. Mój chłopak nakrzyczał na tego gościa, że on mi to zrobił - też nie użył tego słowa.
i
To uczucie pojawiło się dość szybko, choć nie od razu. Poczułam, że stało się coś złego i że to nieodwracalne. Próbowałam się trzymać, ale mi nie szło. Chciałam wyjść, ale trzeba było przejść pustą drogą na przystanek. Mój chłopak prosił, żebym została. Martwił się o mnie, ale chciał grać dalej.


Rozpętała się typowa internetowa burza. Zaczęły wychodzić na jaw inne historie zgwałconych elfek, powstał właściwie cały poradnik gwałcenia, lista wskazówek, jak i czy w ogóle przeprowadzać taką akcję. Równolegle posypały się epopeje o tym, że RPG to piękna rozrywka, rozwija wyobraźnię, wzbogaca duchowo i lepiej, żeby młodzież zabijała smoki, niż piła piwo. Przedstawiano całą krasę i piękno fantastyki. 

Oczywiście, w to wszystko weszły feministki, że kobiety są gwałcone w średniowiecznym RPG nie dlatego, że jest średniowieczne, tylko dlatego, że tak jest postrzegana kobieta i to wina społeczeństwa. 
Mnie zaś zastanawia tylko jedno. Co trzeba mieć zamiast mózgu, żeby się przejąć gwałtem w grze?

Nie gram w RPG. Nie lubię, nie interesuje mnie to, zaczynam od razu się nudzić, a wyobraźnię wolę zużywać do innych rzeczy niż wmawianie sobie, że elfka przy stole wcale nie ma trzystu kilogramów nadwagi i nie siedzi tak naprawdę obok każdego jednocześnie. 
Był jednak jeden wyjątek. Przez długi czas grałem w Lineage 2 na pewnym polskim serwerze, który wyróżniał się tym, że panował na nim stuprocentowy nakaz utrzymywania klimatu. Żadnych Gandalfów, PolakówPL i innych. Same oryginalne imiona godne fantastyki z mieczami i smokami. Pełna interakcja postaci. Rozmowy, tragedie, spiski. Długo by można opowiadać.
Oczywiście ta... hmm... interakcja szybko nabrała określonego kształtu. Pogawędki o pogodzie były nudne na dłuższą metę, a zdrową potrzebę nienawiści realizowaliśmy, tępiąc się na spotach, tocząc wieloletnie wojny i wyniszczając klany. Pozostały więc rozkosze miłości. I cielesnych uciech. 


Czego myśmy nie wyprawiali... Porywaliśmy innym postaciom dzieci, zabijaliśmy je, przekraczaliśmy wszystkie możliwe granice. Nierzadko przeszukiwało się sieć w poszukiwaniu nowych udziwnień. Gdyby na serwerze grał de Sade. prawdopodobnie logowałby się bez spodni i obsługiwał całą rozgrywkę jedną ręką. Chyba mogę powiedzieć, że przetrenowaliśmy wszystko. W tym gwałty. I to okropne, nie „delikatne”. 
I wiecie co? Nikt nigdy nie miał traumy, nie rzygał i nie dostawał histerii. Śmialiśmy się wszyscy, porównywaliśmy „dokonania”, a nierzadko ustalało się mniej więcej wydarzenia „po gwałcie” z tą drugą stroną, gdy chcieliśmy, by historia szła dalej. Zrobiliśmy studia, spora część graczy pozakładała rodziny albo trwa w związkach. Nikt z nas nie ma traumy, nie zostały nikomu psychopatyczne zapędy, nikt nie budził się w nocy z krzykiem. Gdy spotykaliśmy się na zlotach czy podczas festiwali, szliśmy wszyscy na piwo. Czasem śmiejąc się z własnych przegięć, które stosowaliśmy w ramach odgrywania postaci. 
Ponieważ to były postacie. Tylko i wyłącznie. Ktoś, kto ma problem z odcięciem siebie od swojej koncepcji w RPG, powinien zostać skierowany na leczenie. 
Bawi mnie więc ta afera. Bawi mnie zaangażowanie coraz większej grupy ludzi, rozszerzanie problemu i podnoszenie go do rangi problemu społecznego, który nagle wypłynął na jaw. Z drugiej strony, nie tak dawno temu odbył się Pyrkon. To jakiś taki duży zjazd różnych maniaków fantastyki. I reklamowano go gołą babą w wannie pełnej kostek do gry. Podniósł się identyczny krzyk. Mam wrażenie, że cały ten półświatek fantastyczny ma problemy z seksualnością. Kobieta wpieprzająca serek Danio w wannie, którą chciał molestować przypominający ziemniaka Mały Głód przeszła bez żadnego echa, połowa reklam opartych na seksualności przechodzi bez echa, ale połączenie fantastyki z seksualnością to dramat i tragedia narodowa. Może faktycznie to towarzystwo jest tak wyjałowione seksualnie, że jakiekolwiek bodźce przerastają ich receptory? Ktoś tutaj jeździ na konwenty i obraca się w towarzystwie? Ktoś może rozwiać tę tajemnicę?
Jeśli nie - w porządku. Nie musimy koniecznie znać rozwiązania tej zagadki. Jak to się teraz modnie mówi - beka ze zgwałconych elfek całkowicie mi wystarczy jako nagroda pocieszenia. 







0 komentarze:

Prześlij komentarz