piątek, 5 września 2014



Kto nie kocha prywatek? Najpiękniejsze noce wieku młodzieńczego. To na nich spełniają się sny i toasty. Rozkwitają umysły i petunie, gęsto sadzone w popielniczkach. Komu sława miła, ten walczy o tytuł Hetmana Pijatyki. Kto strudzony, ten może śmiało oczy zamknąć. Każdemu według potrzeb, niektórym według zasług. Prywatka to prawdziwa idylla, gdyby nie jeden mankament...
...ludzie.
Widziałem w życiu niejedną domówkę. Kameralne przyjęcia w niewielkim gronie i kilkudziesięciosobowe balangi żywcem wyjęte z teledysków Mansona. Nie wspominam nawet o moim pobycie w akademiku, bo tamtych imprez żadne słowa właściwie nie ukażą. Wielokrotnie poznawałem podczas prywatek ludzi, z którymi napić się kielicha było, jak mawiali Rzymianie, dulce et decorum. Niestety nie tylko.


1. Kultyści YouTube
Czasem muzyka wymaga zmiany. Odkrył to Maciuś (znany Wam jako dar elfów dla Śląska), kiedy na naszym pogańskim sylwestrze grzecznie spytał, czy „możemy już włączyć normalną muzykę, bo od tej pieprzonej kobzy mu się wóda cofa”. Niestety Kultyści YouTube to inna liga. Jako jedyni są w stanie przypominać sobie co minutę kolejny spektakularny utwór. O tym chyba już wszyscy pisali, niemniej może być gorzej. Bywa, że Kultysta chce rozbawić towarzystwo. Wtedy rozpoczyna maraton wyświetlania idiotycznych filmików, które dla połowy ludzi nie mają sensu. Prawdopodobnie to ich wyrafinowana zemsta za to, że nie chcemy zagrać w planszówkę ze smokiem, przyklejać sobie kartek do czoła ani przebrać się za elfki.

2. Gargulce
Typ dominujący wśród kobiet, chociaż i niejeden chłopiec by się znalazł. Niemal na każdej imprezie znajdzie się chętny do picia wszystkiego i ze wszystkimi, który po trzech godzinach kończy zalany jak chińska zupa. Impreza ledwo zdąży się rozkręcić, a już część obsady musi zbierać rzygające pod siebie truchło i upchnąć gdzieś w kącie. Nigdy nie będę w stanie zrozumieć tego zjawiska u kogoś, kto opuścił liceum.

3. Jeźdzcy (z)Gonu
Czasem w żarze dogasającej imprezy wykuwa się przyjemny, melancholijny nastrój. Milkną wrzaski i chęć zdobycia nagrody Darwina. Zebrani rozsiadają się wygodnie i przy przyćmionym świetle snują bajdy i opowieści wsłuchani w smętne ballady Gdzieś spod szafy wyjeżdża schowana na ten moment butelka, czasem dwie. Wszyscy oczekują świtu, kiedy przy szturmie na lodówkę gospodarza impreza zalśni po raz ostatni lub wybuchnie na nowo, jak to nieraz bywało. Jest przyjemnie, nostalgicznie. Do czasu aż pojawi się jakiś nawaleniec dowolnej płci z okrzykiem „Nie śpimy, świrkujemy!” lub czymś równie idiotycznym. Delikwent z reguły zostaje spacyfikowany, jednak duszę nocy trzeba zaklinać od nowa. O ironio losu, nieraz Jeźdżcem (z)Gonu jest Gargulec, który budzi się po kilku godzinach i odkrywa, że coś go ominęło.

4. Krzyworyje
Powszechna reguła imprez zakłada, że każdy dostarcza tyle alkoholu, ile planuje spożyć. Druga reguła głosi, że jest to alkohol, który zamierza się spożywać. Nie ma niczego równie burackiego, co przynoszenie ze sobą jakiegoś koszmaru pokroju Barmańskiej i łojenie alkoholi reszty zebranych. Rekordziści potrafią zrobić ten sam numer z trzema piwami. Prywatka czerpie pełnymi garściami z zasad staropolskiej gościnności, nikt nie liczy butelek, po prostu rozlewa się w szkło. By tradycja została dochowana, trzeba jednak mieć czym częstować.

5. Śmieszki
Śmieszkami można nazwać całą kastę ludzi na imprezach. Porządne przyjęcie nie może obejść się bez homeryckiego śmiechu. Jakby nie było, celem spotkania jest zawsze rozrywka i przyjemność. Niektórzy jednak, zwiedzeni duchem wyborowej, zaczynają zbyt wierzyć w potęgę własnego talentu błazeńskiego. Dzielimy następująco:
5.1 Kawalarze
Najbardziej nieszkodliwy gatunek. Ludzie ci potrafią całymi godzinami opowiadać dowcipy. Z niektórych śmiał się Kolumb w drodze do Ameryki, inne usłyszeli w kuchni trzy minuty wcześniej. Resztę stanowi klasyka gatunku o płodach i penisach, na ogół znana wszystkim bardziej niż Nothing Else Matters.
5.2 Wodzireje
Prawdziwi oratorzy. Ludzie zdolni ciągnąć przez pół godziny opowieść, która ma przynajmniej kilkanaście wątków i ani jednej pointy. Zaśmiewają się przy tym w losowych momentach. Wodzirej zapomina, że nikt nie zna jego znajomych, ewentualnie próbuje - nie przerywając opowieści - streścić życiorys wszystkich bohaterów. Czasem w dodatku historia ma miejsce w realiach znanych tylko jemu. Właśnie dlatego wszelkie imprezowanie z hobbystami bywa upierdliwe.

6. Uwieczniacze
Niektóre imprezy posiadają osobną klauzulę zakazującą publikowania materiałów z nadchodzącej nocy, a nawet wspominania o niej. Inne są mniej restrykcyjne. Z zasady jednak zdjęcia stanowią dość delikatne zagadnienie i niepisane prawo zwyczajowe skłania ku uwiecznianiu ludzi, którzy tego chcą. Uwieczniaczem najczęściej jest panienka z przyklejoną do ręki lustrzanką, względnie smartphonem. Niemal od wejścia zaczyna robić całe serie zdjęć wszystkiemu co tylko się ruszy, jak jakiś fotokaem albo czujnik w sejfie. Człowiek wraca do domu i nagle odkrywa, że na Facebooku został oznaczony w trzystu zdjęciach, na których próbuje odkręcić słoik ogórków.

Dobra, jak zwykle. Co pominąłem?

0 komentarze:

Prześlij komentarz