sobota, 27 września 2014




Jeśli chcecie poznać ludzi wokół siebie, dowiedzcie się, co czytają. - rzekł Stalin. Byłoby głupotą nie przyznać mu oczywistej racji.

Na Facebooku od dłuższego czasu rządzi moda na prezentowanie dziesięciu książek, które są dla prezentującego... ważne. Nie wiadomo, czy chodzi o ich wpływ na życie, wartość literacką, czy wybitną dedykację na pierwszej stronie. Mają być ważne i tyle. Całkiem niegłupie, kilka osób podało interesujące pozycje, które nie przyszłyby mi do głowy. Oczywiście bardzo szybko znaleźli się audiofile-onaniści, którzy postanowili szerzyć wersję z dziesięcioma linkami do Youtube. Ale ja nie o tym miałem.

Świat pełen jest książek. Niektóre wchodzą w kanon klasyki, inne są dobrymi powieściami. Jedne służą zabijaniu czasu, inne zabijaniu chęci tworzenia, bo i tak nigdy nie napiszę niczego lepszego. Są jeszcze średnie książki, słabe książki i absolutne koszmary, ale one na szczęście w większości mają słowo Ferrin w tytule. Siłą rzeczy przez nasze ręce przechodzą dziesiątki woluminów. Chcąc bezmyślnej rozrywki, nikt nie wybiera Nietzschego, podobnie jak mało kto poszukuje prawd o życiu na kartach przygód Wędrowycza. Bywa, że dana książka okazuje się nieludzkim, niezjadliwym szrotem i człowiek wypiera ją z pamięci niemal natychmiast po odłożeniu...

... a bywa i taka, która okazuje się wybitna. Myśl z innej perspektywy, przedstawiająca historię, która na zawsze pozostaje w pamięci. Posiadająca coś, czego nie miały inne. Kształtująca osobowość, jak kolejne uderzenie dłuta w marmur. Widząc dziewczątko cytujące Coelho, można śmiało przyjąć, że ma płytką inteligencję, która bezrefleksyjnie przyjmie każdą namydloną sentencję. Jeśli Twoja ściana zastawiona jest wyłącznie kryminałami, to masz dużą wyobraźnię i nic więcej. O fantastyce, zwłaszcza tej klasycznie heroicznej, nie wspominając, bo ile można szydzić z tego samego powodu? Ale ja nie o tym miałem.

Groza. Takie jest moje odczucie po przejrzeniu najważniejszych książek moich znajomych. Nie chodzi o Draculę czy Lovecrafta. W ich listach nie dominuje literatura grozy, a literatura gówna. Ludzie, których wiek oscyluje wokół ćwierćwiecza, potrafią uznać za najważniejszą książkę w swoim życiu powiastkę fantasy o aniołach. Jestem zaskoczony, że nie znalazł się Plastusiowy pamiętnik ani Dzieci z Bullerbyn. Przez listy przewinął się za to R.A. Salvatore i jego historyjki o mrocznych elfach. Rekordzistka wpisała na listę 50 twarzy Greya. W tym momencie odpuściłem dalszy przegląd w obawie przed dostaniem udaru.

Drogie dzieci. Poza fantastyką istnieją też inne półki w księgarniach. Czytanie samo w sobie nie uczyniło jeszcze nikogo inteligentnym. Wręcz przeciwnie, niektórych potrafiło całkiem skutecznie odmóżdżyć. Zbliża się koniec roku. Ile książek przeczytaliście od stycznia? Jaka część z nich była przyjemnymi czytadłami, a jaka zalicza się do literatury wyższych lotów? Ilu nowych autorów poznaliście i ilu spośród nich nie produkuje wyłącznie fantastyki czy kryminałów? Znacie Wy w ogóle takiego Fitzgeralda?

W ramach zakończenia sam machnę sobie listę dziesięciu książek. Bez większego namysłu czy klucza – zgodnie z regułami gry. Przy okazji uwolnię się na jakiś czas od pytań na asku typu Kucyku, co warto przeczytać?

1. Edmund Niziurski - Siódme wtajemniczenie
Chyba najważniejsza książka mojego dzieciństwa. Swój egzemplarz zajechałem na śmierć czytaniem w kółko. Siódmym wtajemniczeniem zaraziłem zresztą kumpla zamiłowaniem do czytania. Niziurski jest dla mnie niekwestionowanym mistrzem literatury młodzieżowej, ale w przypadku Siódmego wtajemniczenia przeszedł samego siebie. Harry Potter to przy tym czerstwa chała.

2. Marek Hłasko - Ósmy dzień tygodnia
Ósmy dzień tygodnia jest właściwie opowiadaniem. Twór typowy dla Hłaski pełen bólu, brudu i tragedii na każdym kroku. To, co wyróżnia Ósmy dzień tygodnia na tle innych opowiadań, to niezwykle precyzyjnie spięte ze sobą wątki fabularne. Każda postać, nawet występująca epizodycznie, jest istotna i dopełnia obraz świata, zamykając jednocześnie fabułę i historię innych bohaterów. Hłasko prawdopodobnie wyeksploatował całą tematykę miłosną w literaturze przy pomocy jednego tekstu.

3. Roman Bratny - Kolumbowie. Rocznik 20
Świetna powieść Bratnego opisująca – przez pryzmat grupy postaci – walkę z okupacją, Powstanie Warszawskie i wreszcie życie świeżo po wojnie. Bratny stworzył postacie żywe i kompletne, zdemitologizował ówczesną kulturę i przy okazji pogrzebał ideologiczne betony pokroju Kamieni na szaniec. Nie znam drugiej powieści rysującej tak dokładny obraz życia, gdzie między łapankami, parabelkami i wysadzaniem pociągów istniały jeszcze żywe problemy, kobiety i bimber. Gdzie w każdej chwili można stracić każdego lub wszystko, a mimo to wciąż trzeba żyć w jakikolwiek sposób. Prawdopodobnie najlepsza polska powieść, jaką czytałem w życiu.

4. Michaił Bułhakow - Mistrz i Małgorzata
Niewiele mam do powiedzenia. Wielokrotnie już wyrażałem zachwyt nad Mistrzem i Małgorzatą. Niespecjalnie nawet mam ochotę tłumaczyć dlaczego, zresztą słowa nie oddałyby pełnej magii tego dzieła.

5. Charles Baudelaire - Kwiaty Zła
Prawdopodobnie jedyny tom poezji, który obudził mój żywy zachwyt. Do dziś, mimo długich poszukiwań i dwóch lat na polonistyce, nie znalazłem równego mu twórcy. Pozycja obowiązkowa, nawet jeśli nie lubicie poezji. zwłaszcza, jeśli nie lubicie poezji.

6. Terry Pratchett - Zbrojni
Zbrojni byli pierwszą książką z uniwersum Świata Dysku, która wpadła mi w ręce. Wyglądała jak zwykła fantastyka, nawet na obwolucie pojawiło się słowo krasnoludy. Finalnie okazał się jednym z moich ulubionych autorów, jeśli chodzi o literaturę typowo rozrywkową. Jego Świat Dysku – jak mawia sam Pratchett – pierwotnie miał być satyrycznym przedstawieniem typowej fantastyki, szybko zaś stał się satyrycznym przedstawieniem typowej rzeczywistości. Nie wspominając już o specyficznym, nieprzewidywalnym humorze i grach słownych (Edward d'Eath!), które są wizytówką całej serii. Pratchett pokazał, jak grać absurdem, by wygrać.

7. Marek Hłasko - Palcie ryż każdego dnia
Jednak nie mogłem się powstrzymać przed wzmianką o Hłasce kolejny raz. Palcie ryż każdego dnia jest – jeśli mnie pamięć nie myli – ostatnią powieścią, jaką Hłasko napisał przed śmiercią. Posiada to, co wszystkie dzieła Hłaski: dużo wulgaryzmów, kobiet, alkoholu i świetnie skonstruowaną fabułę. Dlaczego o niej wspominam? Była pierwszą powieścią Hłaski, jaką przeczytałem.

8. Charles Bukowski - Kobiety
Kiedyś już o niej pisałem. Zwyczajnie świetna powieść, nacechowana przemyśleniami Bukowskiego – babiarza i alkoholika. Bliska mej niewinnej duszy.

9. Andrzej Sapkowski - Wiedźmin
Sapkowski przewijał się przez dziesiątki i setki list. Nie widzę powodu, by nie pojawił się u mnie. Podobnie jak większość ludzi uważam, że każdy kolejny tom sagi był słabszy, poszczególne wątki idiotyczne i zbędne, niektóre pomysły przestały budzić zachwyt, a koncepcja zmiany rębajły w zgorzkniałego filozofa podupadła w procesie realizacji. Nie zmienia to jednak faktu, że Wiedźmin (jako książki do kupy) jest świetną lekturą i uzmysłowił mi, że jednak czasami lubię fantastykę, o ile w miejsce patetycznego heroizmu wepchnie się te wszystkie brzydkie rzeczy, które lubimy.

10. Fryderyk Nietzsche - Tako rzecze Zaratustra
Zaratustra stała się podstawą mojego systemu moralnego czy też filozofii życia. Z czasem dopełnił ją Havamal. Jak każde dzieło filozoficzne wymaga skupienia, czasem znajomości innych pozycji i ciężko ją przyswoić poprzez czytanie w wannie, na kiblu i w autobusie. Głupio jednak byłoby powiedzieć, że jest się człowiekiem wykształconym i jednocześnie nie znać prac Nietzschego.

Ciężko zmieścić te wszystkie ważne dzieła w dziesięciu pozycjach. Zabrakło Machiavelliego, Hellera i jego Paragrafu 22, Grzesiuka i wielu innych autorów. Z drugiej strony, niewykonalnym jest popełnić kompletną listę. Są książki, które miały ogromny wpływ na moją osobowość, a których tytułów i autorów nie pamiętam. Są książki, którym muszę dać w końcu drugą szansę, bo od ostatniego, zakończonego klęską podejścia minęło już wiele lat. Są wreszcie takie, które traktuję jako ważne wyłącznie w jednym egzemplarzu opatrzonym dedykacją czy komentarzami na poszczególnych stronach.

PS
Jeśli chcesz napisać, że o gustach się nie dyskutuje, to zrób coś dla świata i nigdy nie próbuj zabaw w prokreację.


0 komentarze:

Prześlij komentarz