środa, 10 września 2014



Zdecydowana większość złych rzeczy, jakie może powiedzieć kobieta, składa się z trzech wyrazów. Zdarza się romantyczne Nie kocham Cię, a niektórzy pechowcy usłyszą Jestem w ciąży, co oznacza spontaniczną wycieczkę na Słowację. Dużo częściej zdarza się jednak, że nieświadoma niczego niewiasta, pragnąc zacieśnienia więzi, otwiera wrota piekieł słowami Poznaj moich rodziców.

Przemilczając zagadnienie maminsynków, problem poznawania rodziców dotyczy wyłącznie mężczyzn. Kobiety mają pod tym względem sielankę. Dla każdej matki nowa miłość syna jest wspaniałą wiadomością. Pomijając szczęście potomka, w matczynym sercu rodzi się nadzieja, że kiedyś jakaś inna kobieta będzie skazana na pranie w nieskończoność gaci i smażenie codziennie trzech kilogramów mięsa, bo miś jest głodny i trawnika żreć nie będzie. Ojcowie natomiast wciąż pamiętają, że największym i niepobitym dotąd sukcesem ich syna jest dyplom za drugie miejsce w konkursie recytatorskim w podstawówce. Fakt, że młody nie okazał się - jak zaczynali podejrzewać - gejem, zupełnie ich zadowala. Jeśli wybranka w dodatku przypomina bardziej kobietę niż kalafiora i nie wygląda na zbyt upośledzoną, są skłonni rzucić co jakiś czas parę dych na fundusz randkowy, byle tylko nie zniknęła.

Dla nas, mężczyzn poznawanie rodziców to piekło.
Wiele matek w chwili wypchnięcia córki na świat wieszczy jej - niczym Norna - męża prawnika, lekarza, architekta. Przez całe lata hodowania pierworodnej tkwią w przekonaniu, że świat finansjery tylko czeka na jej pełnoletność. Z drugiej strony, rodzicielki doskonale pamiętają swoją młodość, whisky z Peweksu i niedobrych chłopców. Patrzą na nas pobłażliwie, czasem z sympatią,  zazwyczaj słusznie podejrzewając, że nie jesteśmy ani tym jedynym, ani ostatnim.
Barykada pojawia się pod postacią ojców. Powszechnie wiadomo, że w wyobraźni rodziciela jego córka jest nietykalna jak rzeźba w Luwrze. Świadom praw natury, najchętniej szukałby pretendentów do jej ręki wśród członków rodzin królewskich, w najgorszym wypadku w Gwardii Szwajcarskiej. Po uprzedniej lustracji do pięciu pokoleń wstecz. Tymczasem musi znosić świadomość, że ktoś nie tylko obejmuje jego księżniczkę, ale jeszcze w dodatku posuwa ją od tyłu, klepiąc w pośladek i mówiąc brzydkie słowa. A on jest bezradny. Wszystko, co mu pozostaje, to wyrazić dezaprobatę tego jednego jedynego dnia.

Niektórzy przechodzą przez proces weryfikacji bezboleśnie. Znają przypadkiem rodziców umiłowanej od dłuższego czasu, zostają przedstawieni przelotem i z zaskoczenia albo trafiają na kobietę z niepełnej rodziny. Niektórzy zostają ściągnięci na uroczystość pokroju wesela, co właściwie rozwiązuje problem. Wystarczy podtrzymywać zainteresowanie wszystkich ciotek i wujków Zbyszków swoją osobą, nie podrywać panny młodej, nie obmacywać zbyt jawnie ukochanej i w stosownym momencie stanąć do buhurtu po tej samej stronie, co jej ojciec. Jeśli w dodatku zdążycie wyłamać sztachetę, to istnieje wysoka szansa, że dostaniecie pseudonim zięciu i zaproszenie na grilla. Jednak jeżeli rodzina ukochanej przywiązuje dużą uwagę do starych wartości i tradycji, wtedy nie ma ucieczki i stajesz przed komisją weryfikacyjną godną Franciszka Maurera.

Decydując się na kwiaty, zdejmijcie wcześniej wstęgę ostatnie pożegnanie. Dobrym pomysłem będzie upewnić się również, że nie zwinęliście ich z grobu świeżo zmarłej babci. W przypadku alkoholu polecam klasyczną, dobrą bejcę. Związek zawsze oznacza wydatki i jeśli nie potrafisz tego przyjąć na klatę, to pora wrócić do kawalerstwa i przywrócić do łask magiczną skarpetę. Warto też mieć pewność, że ojczulek nie ma wszytego Esperalu, bo to może i będzie śmieszne, ale dopiero za pół roku. Zdumiewa mnie, że wielu chłopców dostaje napadów paniki i próbuje na szybko opanować sztukę wiązania krawatów. Ewentualnie łącząc marynarkę odseparowaną od garnituru z jeansami, tworzą nowy poczet buraków polskich. Jeśli nie poderwaliście córki ambasadora i nie idziecie na raut z połową dyplomacji, możecie sobie darować zrywy elegancji. Zapamiętajcie jedynie, że do starszego należy prawo pierwszeństwa w wyciąganiu dłoni, a wódkę zawsze nalewa gospodarz

Rozmowy przy stole są nieco jak przesłuchanie w siedzibie gestapo. Nie istnieje uniwersalna solucja, która pozwoli Wam przetrwać. Nie szukajcie jej.  Nawet najbardziej niewinne pytania służą tworzeniu portretu psychologicznego. Prawdopodobnie i tak wyjdziecie na socjopatę, nieroba i gwałciciela. Zwłaszcza jeśli macie naturę śmieszków albo dyskutantów. Dowcipna pani domu może zresztą udupić was, podając homara czy innego potwora, którego chętnie postawilibyście sobie na półce, ale nie macie pojęcia, co z nim zrobić na talerzu. Z drugiej strony, udawanie potakującego debila również nie jest zbyt wybitną strategią, chociaż dla niektórych stanowi szczyt możliwości albo prawdziwą naturę. Dzięki temu istnieje cień szansy, że Wasz poprzednik był naprawdę kretynem i ciężko będzie go przebić na tym polu. To wiele ułatwia.

Istnieje jeszcze jedna droga. Ścieżka Kuca. Możecie mieć zwyczajnie w dupie zdanie rodzicieli kobiety na swój temat. Mogą was kochać, mogą nie cierpieć. Nie mogą jedynie się pozbyć. Oni o tym wiedzą i Wy o tym wiecie. Zresztą jak tu nie kochać Kuca?


0 komentarze:

Prześlij komentarz