środa, 9 lipca 2014




Wczoraj był przerywnik kulturalny, dziś wracamy do tematu Woodstocku.

W swojej woodstockowej karierze widziałem naprawdę wiele pod kątem ekwipunku. Niektórym ludziom miałem ochotę dać tekturowe pudło, by wyrzucili przynajmniej połowę szpeju, przy innych strach było zdjąć buty, żeby przypadkiem nie okazały się im potrzebne. Lista obejmie zarówno rzeczy, bez których nie macie po co wychodzić z domu, jak również te fakultatywne. Części zresztą sam nie używałem i nie używam, ale komuś mogą wydać się przydatne.


Co zabrać na Woodstock?

1. Namiot
Nie liczcie na to, że kupicie go na miejscu - znikają błyskawicznie. Nie próbujcie kombinacji z worków na śmieci, wojskowych pałatek etc. Odpuście sobie też w miarę możliwości ważące tonę zabytki, z którymi wujek Zbyszek jeździł na rajdy harcerskie w 68'. Namiot nie musi być odporny na pociski artyleryjskie, opady  radioaktywne i sfrustrowane niedźwiedzie. Nie liczcie tylko, że w „dwójce|” za 19.90 zł prześpią się trzy osoby - tam ledwo wchodzą dwie i muszą bardzo się kochać. 
2. Folia malarska
Rzecz wysoce niezbędna, a przy tym niedroga. Kupcie sobie płachtę folii malarskiej. Kosztuje to kilka złotych, wagę ma niemal ujemną i da się wsadzić nawet w kieszeń. Z reguły przynajmniej jedna noc na Woodstocku jest deszczowa. Mało który namiot - wbrew idiotyzmom na metkach - jest wodoodporny. Nikt z Was nie chce obudzić się w wannie, wypompowywać wody itd. Folia zabezpiecza stuprocentowo, lepiej niż pigułki antykoncepcyjne. 
3. Śpiwór
Znam ludzi, którzy planowali spać w plecaku, wieźli cztery koce albo wychodzili z założenia, że jak padną, to i tak zasną. Noce potrafią być chłodne. Śpiwór nie musi być arktyczny (wręcz nie powinien, bo obudzicie się w termosie), za to dobrze jest mieć nowszy model niż wspomniane Tatry 68'.
4. Karimata
Przeżyłem bez niej i nie umarłem. Jeździłem z nią i było przyjemniej. Jeśli jesteście z tych łagodnych, nie macie zaprawy po ZHP, lepiej weźcie. To i tak kosztuje grosze.
5. Plecak
Niektórzy wpadają na głupi pomysł jeżdżenia na Woodstock z torbą albo walizką. Łatwo ich poznać, bo nie potrafią nigdzie wsiąść ani nigdzie dojść. Plecak jest cholernie ważny. Jeśli macie - jedźcie z plecakiem. Jeśli nie macie, to sobie kupcie. Jeśli Wasz budżet jest ograniczony - pożyczcie od kogoś. Jeśli naprawdę nie macie wyjścia, jedźcie z tą nieszczęsną torbą.  
Ważna uwaga: Nie róbcie z plecaka choinki. Nie ma nic gorszego niż poduszki pod klapą, kubki na sznurku itd. Od kilku lat dokładam wszelkich starań, by nic nie odstawało od mojego. W najgorszym wypadku śpiwór/karimata zostają przytroczone do boku. Ciasno. Specnaz po spakowaniu plecaka wykonywał podskoki. Jeśli coś zadzwoniło, to pakowali od nowa. Nie musicie być tak restrykcyjni, ale rozhuśtajcie plecak. Jeśli nic nie lata na boki - jest dobrze.
6. Buty
Z butami jest jak z seksem: każdy lubi inaczej. Jedni wożą sandały i adidasy, inni sandały i glany, jeszcze inni wożą wszystko. Jeśli planujecie kwitnąć pod sceną, sugeruję glany albo chociaż porządne, wojskowe trepy. Zdecydowanie odradzam posiadanie jednej pary butów. Mogą zamoknąć, ktoś może je podpieprzyć, mogą wam masakrować nogi. Osobiście sugeruję duet glany+trampki, jako uniwersalny. Sam biorę glany+adidasy, bo nie cierpię chodzić w trampkach (mających te zaletę, że nadają się pod prysznic). Adidasy+sandały też dadzą radę. Regułę znacie. 
7. Ciuchy
W tym wypadku również występuje spora dowolność. Pewne aspekty są jednak kluczowe. Jeśli chodzi o spodnie, unikajcie obcisłych jeansów w typie towarzysz Bezjajcew. Tam jest naprawdę cholerny upał. W dodatku sporo czasu spędzicie w przedziwnych pozycjach. Po latach testów odkryłem, że najlepiej sprawdzają się kontraktowe M65. Jakby nie było, robiono je pod wojnę w Wietnamie. Optymalne według mnie jest posiadanie dwóch par długich i jednych krótkich. Zapewni Wam to komfort na wypadek deszczu i możliwość przebrania się. W dodatku zawsze z długich możecie zrobić krótkie czy też wyciąć miejsca na kolana. W przypadku koszulek unikajcie tych z gumowanym nadrukiem. Im cieńsze, tym lepsze. I tak niewykluczone, że odinstalujecie im rękawy. Bluza ma być wygodna, najlepiej z kapturem. Całość preferowana w barwach, na których nie widać zbytnio syfu. Niektórzy biorą nerkę, ja bym się pochorował z takim dyndającym szajsem. Warto posiadać jednak jakąś szmatę do chronienia oblicza przed kurzem pod sceną. Najlepsze są w tym względzie arafatki, z których zrobicie wszystko.
8. Higiena wszelka
Dziećmi nie jesteście, uczyć Was nie muszę. Uczulam jednak ciepłych współczesnych mężczyzn, żeby odpuścili sobie balsamy na noc i tego typu tęczowy asortyment. W zakresie ręczników: myjąc się w dzień, będziecie wręcz fantazjować o tym, że nie schniecie.
9. Telefon
Przekopcie szuflady w poszukiwaniu starych trupów. Jeśli posiadacie pięć, weźcie pięć. Smartfony są niewygodne i łatwo ulegają usterkom, zdążycie je trzy razy zgubić, a do tego mają baterię z ciasta. Ładować niby się da, zarówno w punktach (o ile się dopchniecie), jak i na cwaniaka w knajpach. 
10. Jedzenie
Nie wiem, nigdy nie wożę. Nie cierpię kanapek, nie cierpię żreć pasztetów z rana. W dodatku konserwy są ciężkie, a na miejscu jest Lidl i (w perspektywie) masa innych sklepów. Jeśli macie fantazję - możecie się bawić. 
11. Apteczka
Służby medyczne na Woodstocku są na medal, jednak głupio stać w kolejce, bo się skaleczyliście. Weźcie sobie jakieś plastry, wodę utlenioną, bandaż i przede wszystkim węgiel na wypadek, gdyby wasz żołądek nie wytrzymał obciążenia. I papier toaletowy. Korzystanie z Toi Toiów to niełatwa sztuka i - jeśli nie chcecie chodzić z nakładkami - zostają wam dwie szkoły: Małysz i Praktiker. Jak to jest na Małysza wszyscy wiecie. Na Praktiker - bierzecie rolkę i tapetujecie. A potem kolejną. I jeszcze jedną. 

Przechodzimy do mniej oczywistego wyposażenia

12. Nóż
Zdumiewa mnie każdego roku, jak wiele osób potrafi zapomnieć o nożu. Nie potrzebujecie noża grawitacyjnego dla spadochroniarzy. Sam używam jakiegoś no-name'a z kiepskiej stali. Niemniej czasem trzeba coś skrócić, obciąć, otworzyć. Lista jest naprawdę długa.
13. Ogień
Szczególnie jeśli jesteście palaczami. Nie ma takiej ilości zapalniczek, której nie da się popsuć, zgubić i stracić na Woodstocku. Nie, trzy nie wystarczą. Pięć też nie. 
14. Latarka
Jeszcze nigdy nie miałem latarki na Woodstocku. Wielu osobom będzie ona jednak niezwykle przydatna. Zwłaszcza jeśli mają słaby wzrok. 
15. Worki na śmieci
Od lat jeżdżę z mentalnością „ktoś weźmie”. I ktoś bierze. Jeśli jesteście pedantami, macie litość nad ludźmi, którzy potem sprzątają ten chlew, albo chociaż rozum i godność człowieka - zaopatrzcie się.
16. Brezent
Wchodzimy na naprawdę wysoki pułap. To opcja głównie dla zawodowców i dużych, zgranych ekip. Z brezentu robi się dach. Dach chroni teren przed namiotami przed namiotami (no, mniej więcej) i generuje cień. Cień jest dobry. Nie musicie jednak panikować, że nie macie brezentu.
17. Szlauch 
A właściwie kawał węża ogrodowego. Wkręca się to w kran przy umywalniach i kilka osób jednocześnie może się myć bez gang bang swingers party i walki o wodę. Przydatna pierdoła. 
18. Światło chemiczne
Nigdy nie miałem, mieć nie będę. Jeśli ktoś nie wie - to takie śmieszne rurki, które zgniecione świecą przez jakiś czas. Jeśli macie tendencję do gubienia znajomych, nie umiecie się zorientować w mroku, który namiot spośród tysiąca jest Wasz (a to wcale nie jest prosta sztuka), taki bzdet może pomóc. Kosztuje grosze w sklepach dla wędkarzy. 
19. Mały plecak
Fakultatywnie. Od kilku lat biorę, bo jest niezastąpiony przy wyprawach do sklepów, pod prysznic itd.
Nie bierzcie:
- saperek. Ktoś w sąsiedztwie będzie miał łopatkę. Są nieporęczne i na dłuższą metę wysoce awaryjne. No i da się je kupić na miejscu.
- poduszek. Wypchajcie pokrowiec od śpiwora, jeśli takowej potrzebujecie. Szkoda miejsca.
- kocherów. Na Woodstocku panuje zakaz rozpalania ognia większego niż zapalniczka. Poza tym jest ciężki, nieporęczny i niewart tego, by gotować chińskie zupy. Zwłaszcza, że wrzątek możecie kupić.
- pierdół. Jedziecie na Woodstock. Nie na wczasy do Bułgarii, nie na wojnę, nie na Sybir. Im mniejszy i bardziej spójny będzie Wasz plecak, tym lepiej. 
- siekier. Nie będą Wam do niczego potrzebne. 

Dobre rady

1. Przemyślcie miejsce, w którym się rozbijecie. Oczywiście im później, tym trudniej o dobrą miejscówkę. Przy scenie trzeba do siebie wrzeszczeć i wibruje ziemia. Przy Pokojowej Wiosce Hare Kriszny macie Hare Krisznę. Na słońcu jest patelnia i można oszaleć. W lesie... sami się domyślcie. I kombinujcie.
2. Dogadajcie się szybko z sąsiadami. Nigdy nie zostawiajcie namiotów bez opieki. Nie wpadajcie na głupi pomysł zamykania namiotów na kłódkę. To tylko stwarza wrażenie, że w środku jest coś cennego. Burta namiotu w kontakcie z nożem nie ma zbyt wielkich szans.
3. Burdel w namiocie. Od razu po postawieniu namiotu wywalcie wszystko z plecaków i przemieszajcie ze sobą. Złodziej nie ma czasu na poszukiwania skarbów. Pełny, spakowany plecak to dla niego cudowna okazja. 
4. W telefonach obniżcie jasność ekranu i wyłączcie dźwięk. I tak macie marne szanse na usłyszenie dzwonka. Wibracje są nieco pewniejsze. Ustalcie, że o określonych porach (równa godzina, 30 minut, 15 minut, jak wolicie) sprawdzacie wyświetlacze. 
5. Jeśli zmasakrujecie nogi, mam dla Was sprawdzoną metodę. Niech ktoś załatwi Wam ziemniaki i tarkę. Jakimś dziwnym cudem medycyny naturalnej tarte ziemniaki całkiem szybko regenerują kopyta. 


Na koniec powiedziałbym Wam jakąś pierdołę o zabieraniu dobrego humoru, ale jak dla mnie możecie jechać nawet z kliniczną depresją. 


0 komentarze:

Prześlij komentarz