wtorek, 17 czerwca 2014




Za oknem mróz. Upierdliwy wiatr połączony z deszczem, śniegiem, błotem i paprykarzem zacina w pysk niezależnie od tego, ile razy się odwrócimy. Każde odprowadzę Cię wypowiedziane po randce jest aktem nie troski, a najwyższego poświęcenia graniczącego z masochizmem... i godziny spędzone w towarzystwie piły spalinowej. Tylko czasem, gdy pokryte odciskami dłonie wypuszczają siekierę, by odpocząć w towarzystwie papierosa, w głowie pojawia się jedna myśl. Niegłośna, ale znana dobrze. Jak melodia, którą słyszało się już wiele razy. Myśl przewodnia, myśl przekleństwo. Kiedy, rrwa, będzie ciepło?
Dni mijają, człowiek przyzwyczaja się do mijania pingwinów na ulicy, nawet dodał białego niedźwiedzia do znajomych. Nieoczekiwanie przychodzi lato. Człowiek zaczyna się ku własnemu zaskoczeniu cieszyć. Wyciąga psa na kilkugodzinny spacer i rozważa rozpalenie ogniska, by przywołać nocą wenę. Obiecuje sobie, że w końcu odkryje sekret przyjemności z patrzenia w chmury. Wracając do domu, wybiera dłuższą drogę. Zaczyna być szczęśliwy z powodu aury i zadowolony jej obecnym kształtem. Wtedy właśnie zaczynają spadać plagi...

1. Plaga smalcu

Ulice miasta stają się piękne. Nawet te odrapane i brudne, z nierównym chodnikiem. Korytarze uczelni stają się miłe sercu, jedyne na świecie. Wszystko to dzięki kobietom. Niektóre z nich budzą w człowieku wszystkie prymitywne instynkty jakie potrafi wykrzesać ze swej natury. Inne - wręcz przeciwnie - urzekają pięknem w ten sposób, że człowiek jedynie chce, by istniały naprawdę. Wtem na, dopiero przecież odkrytą, krainę szczęścia pada cień. Dosłownie. Cień rzucany przez sylwetki przypominające krzyżówkę BigMacka z Buką. Dyszące i rozjuszone ciepłem. Przełykające potężnymi gardłami hektolitry Pepsi. Senne marzenie zamienia się w koszmar. Narastający koszmar. Idę po schodach i nie wierzę własnym oczom. Chciałbym coś wydusić, wykrzyczeć, ale jedyne co przychodzi mi do głowy to Niech ktoś poda harpun!. Przede mną idzie... nie, nie idzie... dryfuje. Przede mną dryfuje dorodny humbak. Próbuję go wyminąć, jednak on zachodzi mi drogę. Każdą nogą z innej strony. Pozostaje mi jedynie podążać za nim i wypatrywać, czy wypuści strumień wody ze spoconego karku. Wtem na samym szczycie schodów odwraca się, a ja zaczynam rozumieć. To nie humbak i nie Moby Dick. To po prostu jakaś dobrze czująca się w swoim ciele kobieta. 
Wyjaśnijcie mi coś. Dlaczego kobiety, rzekomo wzorowe estetki, robią coś takiego? Jeśli facet ma ogromny brzuch, to - o ile nie nosi imienia Janusz - nie wkłada obcisłych t-shirtów ani swetrów w poziome pasy. Tymczasem kobiety nie mają takich ograniczeń. Coś obcisłego jest w modzie? Może i mam krzywe nogi, może w mojej karcie pacjenta rubrykę masa zastąpiła wyporność, ale to nie odbiera mi prawa do bycia modnie ubraną. I wcale nie wyglądam jak balon, do którego ktoś napchał żelatyny!  - skąd Wy czerpiecie taki tok myślenia? 

2. Plaga kiełbasy

Budzę się. Bezchmurne niebo wypełnia okno niczym akwarela ramy. Pozwalam sobie na chwilę bezruchu i wstaję zrelaksowany. Mam dużo sił, być może dziś napiszę coś wartościowego, chyba otworzę okno, wpuszczę trochę świeżego powietrza. Łapię wciąż rozespany za klamkę, framuga jęczy niegłośno. Wtem w moje nozdrza wpływa woń. Woń, której nie można z niczym pomylić. Zapach prawdziwego polskiego lata. Zapach najtańszej kiełbasy z psa i przypalonego boczku podlewanego Harnasiem. Czy w tym kraju nie ma innych form rekreacji poza grillowaniem? Rozumiałbym jeszcze barbecue na modłę norweską - różnorodność potraw, jednorazowy grill, miłe miejsce. Polakom wystarczy kawałek betonu z widokiem na śmietnik, podwawelska, która powinna faktycznie spoczywać na Wawelu, i krata najtańszego browara. Nie może również zabraknąć klasycznego programu dyskusyjnego, debat spod znaku Jorguś, wała się znosz to nie godej, drących pysk dzieci oraz kilkunastu właściwie identycznych Pań Jorgusiowych, które można opisać tylko wyłącznie w jeden sposób: mleheh. 

3. Plaga budowlańców

Rytm życia wszystkich zwierząt powiązany jest z porami roku. Bociany emigrują zimą, niedźwiadki zaczynają się do siebie dobierać w maju, koty lubią marzec. Człowiek podobnie reaguje na zmiany aury. Nie wiem tylko, dlaczego przyjście lata oznacza obowiązkowy remont połączony z całodobowym operowaniem wiertarką, wiadrami gruzu i wbijaniem wszystkiego we wszystko przy pomocy młotka. Czasem zastanawiam się, jak to się stało, że jeszcze National Geographic nie zleciło realizacji filmu dokumentalnego o Polakach. Wyobraźcie sobie teraz głos Krystyny Czubówny...
...Samce Polaka w okresie wakacyjnym są bardzo aktywne. Tysiące osobników zarówno młodych, jak i dojrzałych wyrusza na wyprawę w poszukiwaniu budulca dla swych siedzib. Plądrują one odległe terytoria zwane Praktikerami, gdzie spędzają godziny, porównując wiertła, listwy, płyty gipsowo-kartonowe i długość fiutków przy kasie. Następnie bez żadnego wypoczynku ruszają z powrotem do swych legowisk, by rozpocząć budowę. Te dzielne, aczkolwiek niemądre zwierzątka, spędzają całe tygodnie, wiercąc, kując, malując i klejąc kolejne kawałki swoich siedzib. Często nie przestają mimo godzin nocnych. Wyjątkowo fascynujące są relacje samców w stadzie. Mimo że nie przestają ani na chwilę rywalizować ze sobą - tu najazd kamerą na Janusza wnoszącego meblościankę i krzyczącego ,,Halyna! Nie zrywaj naklejek! Niech wiedzo, że nowe i za gotówkę" - potrafią jednocześnie współpracować ze sobą i nawoływać się wzajemnie - tu najazd kamerą na Janusza, który właśnie zrobił z szafy stół, bo instrukcja Ikei go przerosła i teraz desperacko drze pysk na korytarzu ,,Joorguś! Podejdź no na chwila! Bo mi richtig źle wyszło. A nichuja nie chcę drugiego stołu!¨.

4. Plaga meneli



Lato. Zniknęły zaspy, w których człowiek grzązł nieopatrznie skręciwszy w ciemności. Rozpłynęły się lśniące sople zwisające z dachów. Nie pozostało nawet wspomnienie po skutych lodem gałęziach. Niestety odtajało coś jeszcze. Menele. Wraz z pierwszymi promieniami słońca żule budzą się ze snu zimowego i wyruszają na poszukiwanie żeru. Jakaś mroczna, prawdopodobnie ciężko upośledzona siła wybudza ich z hibernacji i każe ruszać przed siebie, zaludniać uliczki, dworce i klatki schodowe. Zimą trudno cieszyć się spacerem z papierosem w dłoni, bo lubi on do niej przymarznąć. Latem natomiast jest to niewykonalne z powodu watah kloszardów polujących na szczęśliwych nałogowców. O komunikacji miejskiej powiedziano już chyba wszystko, zresztą każdy z Was przynajmniej raz jechał obok menela. Właściwie wszyscy mają jakąś opowieść z kloszardem w autobusie, tramwaju czy na przystanku. Ktoś jechał z menelem, który narżnął w spodnie tak, że zaczęło kapać nogawką, a smród wyżerał oczy, nie mówiąc już o nosie. Ktoś inny wspominał żula, który drapał się po nodze, by wreszcie odsłonić zaawansowaną martwicę z kompletem czerwi wyżerających mięso. Oczywiście zdarzają się i chwalebne wyjątki. Do dziś jestem wdzięczny jakiemuś wiecznemu podróżnikowi za to, że obudził mnie w tramwaju, kiedy docierałem do swojego przystanku. Bezinteresownie. Nie mogłem się nie odwdzięczyć. Niestety - parafrazując przysłowie - jeden bezdomny wiosny nie czyni, natomiast kilkuset żuli z pewnością czyni lato.

5. Plaga

Tradycyjnie już ostatni punkt listy pozostawiam Wam.


Wszystkie memy z Januszem skradzione z fanpage'a Typowy Janusz. 

0 komentarze:

Prześlij komentarz